wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział IV

JUSTIN
Julie stanęła w drzwiach i tylko na mnie spojrzała zabójczym wzrokiem.
- Sel, może.. może ja wyjdę? – zapytałem patrząc  na nią
- Nie Justin, masz tu zostać – stanowczo zaprotestowała mojemu wyjściu
Siedziałem cicho i czekałem co się stanie. W głębi duszy nie chciałem wychodzić, ale grzeczność nakazuje spytać. Ja i grzeczność? Hah! Chyba chciałem choć raz poczuć się jak ideał. Julie podeszła jeszcze bliżej. Była już prawie koło mnie. Wtedy Sel delikatnie się podniosła.
- Czego chcesz? – zapytała wrogo na wpół siedząc
- Wybaczenia, zrozumienia.. – Julie wymamrotała to jakby chciała a nie mogła
- Mam cię zrozumieć?! Wybaczyć?! – Usłyszałem podniesiony ton mojej dziewczyny
- Sel, nawet nie wiesz…
- Czego nie wiem?! Wystarczająco widziałam!
- Co widziałaś?
- Jak moja siostra się zeszmaciła! – to wykrzyczała prawie na cały szpital
- Co?! Ja? Ja się nie zeszmaciłam w porównaniu do ciebie!
Nagle Sel wstała. Próbowałem ja powstrzymać ale nie dało się. Podeszła do siostry i po prostu uderzyła w twarz po czym kazała jej wyjść. Julie tak zrobiła a Selena wróciła do łóżka. Widziałem, że po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Nienawidziłem tego momentu, w którym płakała. Serce mi pękało i nie umiałem jej pocieszyć.
- Nie płacz.. – starałem wypowiedzieć to czule i szybko złapałem ją za rękę
- Nie płacze
- Widzę, co się stało? Dlaczego?
- Jestem taka jak Ally – więcej łez zaczęło spływać po jej twarzy
- Przepraszam, ale kim jest Ally?
- Ach tak ty nie wiesz. Ally to moja starsza siostra, jest już dorosła, nie mieszka w Stratford, wyprowadziła się nie wiadomo gdzie.
- Nadal nie rozumiem
- Ally była dla mnie wredna, oschła, uważała mnie za tępe dziecko, wyzywała, biła – kolejne łezki spłynęły drogą poprzednich
- Przepraszam, nie chciałem, nie płacz
Sel płakała jeszcze chwilę po czym dość szybko zasnęła. Byłem tak cały czas, nawet jak spała. Przez cały pobyt Seleny w szpitalu Julie już nie przyszła. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy mogła wrócić do domu.
SELENA
Ten tydzień w szpitalu był okropny. Nie mogłam nigdzie wyjść, ani pobyć sama w spokoju, wiecznie lekarze, pielęgniarki, lekarze i tak w kółko. Ale wreszcie mogłam wrócić do domu. Wyszłam z Justinem ze szpitala i od razu pojechaliśmy do mnie. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka  zostawiając torbę w salonie. Przechodziłam przez kuchnię żeby dostać się na schody, kiedy zauważyłam małą kartkę przypiętą na lodówce.  Od razu zdjęłam ją i zaczęłam czytać:
„Jeśli to czytasz to znaczy, że już mnie tam nie ma. Nie martw się,
Nie szukaj mnie. Doskonale sobie poradzę. Zostawiam ci dom, wszystko co było moje
Chociaż teraz jest już twoje. Jesteś szczęśliwa, ja nie będę przeszkadzać. Zawsze byłaś
Wspaniałą siostrą. Kocham cię pomimo wszystko.
Julie”

Zamurowało mnie, Justina również. Dotarło do mnie, że to ja do tego doprowadziłam. Swoim zachowaniem. Teraz jestem sama. Z naszej najbliższej rodziny zostałam tylko ja. Wszystko się rozpadło.
- Justin… - zaczęłam przybliżając się do niego
- Tak?
- Muszę odnaleźć Ally, pomożesz mi? – zapytałam spoglądając na niego
- Po co? Wiesz że ona może być wszędzie.
- Wiem, ale to byli też jej rodzice, musi wiedzieć…
- Dobrze, pomogę ci. Znam kogoś kto odnajduje takich ludzi, mogę to załatwić.
- Zadzwonisz?
- Tak, już idę.
- Dziękuję – ucałowałam go w policzek i pozwoliłam na chwilę odejść a sama poszłam do pokoju żeby rozpakować torbę
Rozglądałam się po pokoju i czułam tą pustkę w domu. Na próżno dzwoniłam do Julie i łudziłam się, że jednak odbierze ode mnie telefon, albo chociaż odczyta sms. Nic. Zero reakcji. W pewnym momencie przyszedł do mnie Justin.
- I co? – zapytałam z ogromną nadzieją w głosie
- Słuchaj, jak masz jakieś jej najnowsze zdjęcie, to bierz je i jedziemy – uśmiechnął się
- Na pewno?
- Tak, shawty, możliwe, że odnajdziesz siostrę
- Ale ja mam tylko jej zdjęcie jak miała 19 lat – zasmuciłam się
- Może być, bierz je
JUSTIN
Zadzwoniłem do mojego kumpla Cameron’a, on zajmuje się takimi sprawami, pomógł mi już odnaleźć kilka osób. Oczywiście od razu się zgodził. Wiedziałem, że mu się uda i że odnajdzie Ally. Razem z Sel pojechaliśmy do jego „gabinetu”. Popatrzył chwilę na zdjęcie, wpisał odpowiednie dane w rubryczki po czym zaczął przeszukiwać. To nie było zwykłe szukanie znajomego na facebook’u czy twitter’rze, to było przeszukiwanie całej bazy danych wielu ludzi. Siedzieliśmy tam dwie godziny podczas których Cameron szukał i szukał.
- Nie znajdzie jej prawda? – usłyszałem smutny głos Sel
- Znajdzie, to trochę potrwa
Minęła kolejna godzina. Sel usnęła wtulona we mnie na małej kanapie. Wtedy Cameron podszedł do mnie i powiedział, że udało się. Obudziłem ją i razem poszliśmy za nim.
- Znalazłem ją – powiedział zachęcając Sel do podejścia bliżej
SELENA
Razem z Justinem poszliśmy za Cameron’em. W końcu usłyszałam te słowa
- Znalazłem ją – powiedział i zachęcił mnie do podejścia bliżej
- Gdzie mieszka?
- Teraz nazywa się Emily McClean i mieszka w Las Vegas. Ma męża i dwójkę dzieci. Mam jej cały adres, zapiszę na kartce i wydrukuję zdjęcie – zignorował moje pytanie i kontynuował swój monolog
Poczułam ulgę. Znalazłam Ally, a właściwie Emily. Zastanawiało mnie, czemu zmieniła imię, co na to wpłynęło, jaki był powód. Spoglądając na zdjęcie widziałam w niej tą buntowniczą nastolatkę, która kiedyś była dla mnie tyranem. Razem z Justinem opuściliśmy biuro Cameron’a i wróciliśmy do mojego domu.
- Justin, pojedziesz tam ze mną? – zapytałam siadając koło niego
- Kochanie, to jest daleko
- Proszę, muszę to zrobić
- Pojadę, ale tylko jej to powiesz i wracamy dobrze?
- Dziękuję – przytuliłam go i poszłam do kuchni
Otworzyłam lodówkę, która zaświeciła pustkami. Na szczęście były składniki potrzebne do naleśników, które chwilę później były gotowe. Zawołałam Justina i razem usiedliśmy przy stole.
- Wiesz co? – zaczęłam kończąc posiłek
- Słucham?
- Jakiś czas temu siedziałam dokładnie w tym miejscu robiąc to samo i myśląc co by było gdybym mogła cię poznać…
- Naprawdę?
- Tak, myślałam o tobie codziennie, a potem ten sen. Sama nie wiem co to było – uśmiechnęłam się i wstałam
Zabrałam od Jussa pusty talerz i umyłam razem ze swoim. Kiedy skończyłam od razu poszłam i usiadłam koło niego. Robił coś na telefonie.
- Kiedy chcesz jechać do siostry? – zapytał patrząc na mnie
- Nie wiem, jak najszybciej…
- Jutro?
- No pewnie – uśmiechnęłam się
Ustaliłam z Justinem, że razem pojedziemy do mojej siostry. Jutro o 10 mieliśmy lot. Od razu poszłam się spakować. Justin udał się do swojego domu i zrobił to samo po czym spowrotem wrócił do mnie. Nie było go około 30 minut. Po zapakowaniu walizek poszłam wziąć prysznic. Umyłam swoje ciało truskawkowym żelem pod prysznic, chwilę później wyszłam i osuszyłam się ręcznikiem. Było dość późno dlatego założyłam piżamę i poszłam położyć się spać. Noc minęła szybko. Obudziłam się około 6, Justin już nie spał. Zeszłam na dół i zauważyłam, że tym razem to on zrobił mi coś do jedzenia. Usiadłam i zaczęłam powoli jeść. Minęło około 10 minut, może trochę więcej, kiedy byliśmy po śniadaniu. Cały poranek chodziłam uśmiechnięta. Nie mogłam doczekać się spotkania z Ally, jeśli nadal mogę ją tak nazywać. Nie umiem tak po prostu zacząć mówić  na nią Emily, bo nie znam tej kobiety, znam moją siostrę. Mniejsza z tym, była godzina 8. Musieliśmy powoli zbierać się na lotnisko. Justin spakował nasze rzeczy do samochodu i razem ruszyliśmy. Przed wyjazdem zamknęłam drzwi i włączyłam alarm, bałam się, że kiedy wrócę dom będzie totalnie zdemolowany. Po 20 minutach jazdy byliśmy już na lotnisku. Weszliśmy tam w ostatniej chwili. Bagaże zostały od nas zabrane, a my poszliśmy okazać bilety i wsiąść do samolotu. Trochę to trwało, ale wreszcie zajęliśmy swoje miejsca. Lot nie miał być zbyt długi, jednak po raz kolejny bałam się. Doszłam do wniosku, że ja boję się wszystkiego. Posiedzieliśmy w samolocie jeszcze dłuższą chwilkę, kiedy poczułam że ruszamy. Momentalnie zasnęłam, nie miałam pojęcia o tym co się dzieje. Dzięki temu podróż minęła mi szybko.
JUSTIN
Kiedy samolot wybił się w powietrze Sel od razu zasnęła, a ja zacząłem szukać czegoś w Internecie, po czym zarezerwowałem nam pokój w hotelu. Miałem zrobić to wczoraj, ale kompletnie zapomniałem. Podróż nie była zbyt długo. Kiedy samolot zbliżał się do lotniska obudziłem Sel i razem wyszliśmy. Następnie odebraliśmy bagaże. Później to już tylko złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Jazda dłużyła się niemiłosiernie. Ale jakoś po 30 minutach byliśmy w miejscu, gdzie mieliśmy nocować. To było piękne miejsce i bardzo blisko ulicy, gdzie mieszkała siostra Seleny. W recepcji załatwiłem wszystkie formalności i mogłem razem z Sel pójść do pokoju. Był duży i przestronny, ładnie urządzony i przede wszystkim z wspaniałym widokiem. Nie miałem zielonego pojęcia, że taki śliczny pokój dostaniemy. Od razu po przyjeździe poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Umyłem się starannie miętowym żelem pod prysznic, po czym spłukałem go i wysuszyłem ciało ręcznikiem.
- Justin! – usłyszałem głos Sel i delikatne pukanie do drzwi
- Co?
- Kiedy wyjdziesz?!
- Soon kochanie – uśmiechnąłem się sam do siebie i zaśmiałem pod nosem
- Egh.. Jussi… - dobiegło mnie błaganie
- Oj, jeszcze muszę zrobić włosy
Odpowiedzi nie usłyszałem. Starałem się zrobić to jak najszybciej, gdyż wiedziałem, że teraz łazienkę przejmie właśnie Selena. Ona mogłaby tam siedzieć godzinami, a ja wejdę na pół godziny i już mnie wygania. Żeby już dłużej nie musiała czekać wyszedłem i zrobiłem włosy w pokoju.
SELENA
Tak bardzo się cieszyłam, ale z drugiej strony martwiłam. Co powie Ally jak zobaczy jakąś żałosną 18 latkę przed swoimi drzwiami? Uzna, że jestem świruską, ale raz się żyje, poza tym musi wiedzieć o śmierci rodziców. Jeszcze Justin zajmował łazienkę, na szczęście szybko wyszedł, i od razu zajęłam ją ja. Weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i wyregulowałam temperaturę po czym zmoczyłam się wodą. Umyłam się powoli i starannie truskawkowym żelem pod prysznic, który oczywiście zabrałam ze sobą. On przypominał mi dom, rodziców, Julie i starą Ally. Po krótkim prysznicu ubrałam się i popsikałam ulubionymi perfumami o których kiedyś już wspominałam. Znowu poczułam woń perfum i środka myjącego razem. Cudowne uczucie. W końcu byłam gotowa i razem z Justinem wyszliśmy z pokoju. Postanowiliśmy, że nie będziemy jeździć taksówkami gdzieś w pobliżu, tylko zrobimy sobie spacery. Uznałam to za dobre rozwiązanie, przynajmniej nie przetracimy pieniędzy. Tak uczyniliśmy. Miasto ogólnie wspaniałe, ale niczym nie przypominało Stratford,  Ponurego, szarego, nudnego miasteczka. Szliśmy około 10 może 15 minut, kiedy przed oczami ukazał mi się średniej wielkości biały dom. Podeszliśmy bliżej, przed nim bawiła się 2 dzieci. Jak tylko nas zobaczyły uciekły do domu. Wyglądały na zaniedbane, głodne i samotne. Było mi tak przykro, marzyłam żeby to nie były dzieci mojej siostry. Podeszłam z Justinem pod drzwi i zapukałam. Czekaliśmy chwilę, kiedy usłyszałam kroki. W drzwiach stanęła kobieta, wyglądająca jak uliczny pijak.
- Czego? – warknęła
- Cz.. cze.. cześć Ally… - zająkałam się
- Ally? – zapytała robiąc się milsza
- Jestem Selena, twoja siostra… - wymamrotałam ze strachem w oczach
- Po co tu przyszłaś?
- Chciałam cię poznać bliżej i powiedzieć o śmierci rodziców…
- Nie musisz, wiem że mieli wypadek.
- Jak to?
- Normalnie, możesz już iść?!
- Tak..
Razem z Justinem odeszliśmy. Byliśmy już prawie poza ich posesją, kiedy dwójka uciekających wcześniej przed nami dzieci podeszła do nas. Zdziwiło mnie to, ale chciałam dowiedzieć się co potrzebują od nas.
- Ja jestem Olivia a to mój brat Jake, pani jest siostrą mamy? – zapytała mała blondynka o niebieskich oczkach
- Tak – uśmiechnęłam się do niej
- Możemy mówić do pani ciociu? – dziewczynka zadała kolejne pytanie
- Tak, raczej tak. Co was sprowadza?
- Niech pani naprawi mamusię… - wyszeptała po czym rozpłakała się
Przykucnęłam do niej i złapałam ją za rękę.
- Jak to mam ją naprawić? – zdziwiłam się
- Mama jest zła – wymamrotał chłopczyk stojący koło Olivi
- Co takiego? Jak to mamusia jest zła? – zdania wymawiane przez dzieci coraz bardziej mnie szokowały
- Ona ciągle na nas krzyczy, zostawia nas na cały dzień samych… - dziewczynka zaczęła mówić
W tym momencie zauważyłam na jej rączkach kilka siniaków, zaś na drugiej całą ich masę. Chłopczyk miał bluzkę z długim rękawem, nic nie widziałam. Do mojej głowy od razu przywędrowały myśli, że moja siostra znęca się nad własnymi dziećmi. Wypytałam Olivię o kilka rzeczy po czym obiecałam jej, że jutro się zobaczymy i razem pójdziemy na lody. Dzieci pożegnały się ze mną i Justinem bardzo czule, a następnie smutne wróciły do domu. Odeszliśmy z Justinem kilka metrów dalej, a ja od razu zaczęłam rozmowę.
- Justin, musimy jakoś pomóc tym dzieciom…
- Przecież ich nie znasz.. – stanowczo zaprotestował
- Może i nie znam, ale moja siostra się nad nimi znęca. Sam widziałeś. Tyle siniaków, przestraszone i ich wypowiedzi – w tym momencie do oczu napłynęły mi łzy
- Pomożemy im, ale musisz porozmawiać z siostrą inaczej nic nie zmienisz
- Wiem, Juss wiem. Ale jak mam z nią rozmawiać, kiedy ona nawet nie chce się do mnie odezwać?
- To na pewno dla niej szok. Zrozum ją trochę – odpowiedział mi przytulając mnie

Tego dnia nie miałam już chęci na nic. Ani na jedzenie ani na spędzanie czasu poza pokojem hotelowym. W nocy nie zmrużyłam oka. Co mam powiedzieć, martwiłam się, tak bardzo się martwiłam. Wiedziałam, co maluchy teraz przeżywają, ale nie miałam możliwości im pomóc, no bo jak? Porwać ich i zabrać ze sobą do Stratford? No to by było co najmniej chore. Chciałam to jakoś załatwić, ale też nie narażać dzieci na kolejną furię Ally. Rano usłyszałam pukanie do drzwi. Justin już nie spał siedział na łóżku i szukał jakiejś dobrej restauracji. Założyłam szlafrok i poszłam otworzyć. Przeżyłam szok. Przed moimi oczami stanął wysoki, napakowany facet. Przestraszyłam się, a on bezczelnie wszedł do pokoju i pchnął mnie na ziemię. Upadając, uderzyłam głową o stojące w pobliżu krzesło. Justin od razu zareagował… 




________________________________________________________________
I jak? Komentujcie! *_* 

1 komentarz:

  1. Dawaj NN szybko już teraz noooo <3333 kjvbhmjtyhmkryuj7uy

    OdpowiedzUsuń