czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział II

SELENA

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Od razu włączyłam komputer i sprawdziłam serwis informacyjny. Nadal na stronie głównej był post, który napisałam. Od wczoraj miałam plan, a właściwie cel. Poznać Justina, porozmawiać z nim i wyjaśnić te plotki. To pewnie głupie, nigdy nie wyjaśniłby niczego jakiejś nieznajomej dziewczynie. Wiedziałam, że będzie to wręcz niewykonalne, ale chciałam dopiąć swego i udowodnić, że on wcale nie jest taki, jakiego go opisują. Czytałam jeszcze chwilę te wszystkie plotki, kiedy do pokoju weszła moja siostra.
- E! Wstawaj! - krzyknęła już od progu
- Ślepa jesteś? Nie widzisz, że już nie śpię? - zapytałam patrząc na nią idiotycznym spojrzeniem
Patrzyłyśmy na siebie przez około 2 minuty, ktoś obcy powiedziałby, że jesteśmy nienormalne. Julie stała jeszcze chwilę w drzwiach, po czym wyszła i nimi trzasnęła. Dotarło do mnie, że ma jakiś problem, że nie wie co ma zrobić, że nie ma z kim porozmawiać. Szybko się ubrałam i poszłam do niej. Siedziała na parapecie i patrzyła przez okno. Na jej twarzy nie widniał już uśmiech, wyglądała, jakby naprawdę ktoś ją skrzywdził.
-Mała, przepraszam... - podeszłam i przytuliłam ją
- Nie masz za co, nic nie zrobiłaś... - spojrzała w moją stronę po czym szybko odwróciła głowę
- Co jest? Widzę, że coś się dzieje, powiesz?
- Nic.. wszystko jest okej
- Julie, widzę.. nie oszukasz mnie, znam cię za dobrze
- Naprawdę wszystko jest okej
- Słuchaj, jestem twoją siostrą i naprawdę widzę, jak coś jest nie tak, a teraz mów
- Wszystko jest dobrze - w tym momencie po jej policzku spłynęła łza, malutką strużkę od razu wytarła szybkim ruchem ręki
- Gdyby było dobrze to nie płakałabyś...
- Nie płaczę - kolejna łezka popłynęła ścieżką poprzedniej
- Wiem, że mnie okłamujesz i nie rozumiem czemu.. nie ufasz mi? - zapytałam siadając na krześle
- Ufam.. tylko...  nie chcę o tym z nikim gadać. Możesz zostawić mnie samą?
- Dobrze, jak będziesz miała ochotę gadać, to po prostu przyjdź
Wstałam i wyszłam tak jak mnie prosiła. Po kilkunastu minutach zapomniałam o tym i zajęłam się tą sprawą. Chciałam osiągnąć swój cel, ale bałam się.. znowu się bałam. W domu nie miałam z kim pogadać, w realnym świecie też, tylko w Internecie miałam jedną jedyną przyjaciółkę,  Valin.  Nigdy się z nią nie spotkałam, nigdy jej nie widziałam, nawet zdjęcia nie chciała mi przysłać. Zastanawiało mnie to i myślałam, że to może jakiś oszust, jakiś 50 letni dziad szukający panienki. Kiedyś zaproponowała mi spotkanie, ale odmówiłam. Szczerze to się bałam. Z jednej strony ufałam jej z drugiej bałam się spotkać. Po obiedzie poszłam do pokoju włączyłam komputer i weszłam na czat, na którym codziennie pisałam z Valin. Była dostępna więc napisałam do niej. Po 5 minutach rozmowa rozkręciła się. Jak zawsze miałyśmy milion tematów do rozmów. Niespodziewanie Valin znów spytała się o spotkanie. Postanowiłam, że będę odważna i zgodziłam się. Miałyśmy spotkać się jutro o 16 pod starą biblioteką. Troszkę zdziwiło mnie miejsce, tam praktycznie nikt nie chodzi. Zero żywej duszy. Zaniepokoiło mnie to, jednak przypomniałam sobie o moim postanowieniu. Do końca dnia w domu był spokój. Wieczorem zaraz po kolacji usiadłam sama w swoim pokoju i włożyłam słuchawki w uszy puszczając piosenkę. Oddałam się jej w pełni i zaczęłam tańczyć do jej rytmu. Kiedy już przyszło jej zakończenie usiadłam spokojnie w miejscu skąd poprzednio porwał mnie jej charakter. Przez dłuższą chwilę siedziałam z głuchą ciszą w uszach. Zero dźwięku, zero muzyki, po prostu cisza. Nie za bardzo zwróciłam na to uwagę, położyłam się i momentalnie usnęłam. Następnego dnia obudziłam się o 10. Od razu pobiegłam do łazienki i umyłam ciało moim truskawkowym żelem pod prysznic. Kochałam ten zapach, szczególnie w późniejszym połączeniu z perfumami. Od roku było tak samo. Sprawdzone perfumy i ten sam środek czystości, jeśli można to tak nazwać. Połączenie tego nie było drogie więc mogłam pozwalać sobie na to cały czas. Teraz również tak zrobiłam. Po wyjściu z łazienki, założyłam moje jeansowe spodenki i białą koszulkę na ramiączka. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, układając grzywkę na bok. Chwyciłam kosmetyczkę ze stoliczka który stoi w centrum mojego pokoju. Wyjęłam z niej kredkę, tusz, puder, pomadkę i eyeliner. Zrobiłam delikatny make-up żeby nie wyglądać jak plastikowa lalka. Dochodziła godzina 12. Zeszłam na dół i od razu skręciłam w prawo kierując się do kuchni.   Otworzyłam lodówkę i zaświeciła przede mną pustkami. Był jeden plasterek sera, jeden szynki, dwa jajka i masło. Wyjęłam to wszystko i połączyłam w jajecznicy. Połączenie tych wszystkich składników wyszło całkiem nieźle. Zjadłam ze smakiem i usiadłam w salonie przed telewizorem. Włączyła i od razu moim oczom ukazały się wiadomości a na samej górze nagłówek:
„DZISIAJ NAJBOGATSZE MAŁŻEŃSTWO W MIEŚCIE ZGINĘŁO W WYPADKU SAMOCHODOWYM , OSIERACAJĄC DWÓJKĘ SWOICH CÓREK!”
Pod spodem widniały numery rejestracyjne samochodu, który został doszczętnie zniszczony przez jadący tir.
- Przecież to mama i tata.. – powiedziałam a w moich oczach momentalnie zebrały się łzy
Nie potrafiłam ich powstrzymać i słony płyn wypłynął mi z oczu w małych strużkach. Chciałam być silna, ale nie udawało mi się. Nagle olśniło mnie, że to dzisiaj miałam się spotkać z Valin. Postanowiłam być silna i wyłączyłam telewizor, nadal myśląc o tym co się stało. W mojej łowie siedziało mnóstwo myśli, jedne związane z rodzicami inne z Valin, a jeszcze inne z siostrą i jak mam jej o tym powiedzieć. Musiałam. To był mój obowiązek. Jestem dorosła i teraz to ja muszę się nią zaopiekować. Zegar wybijał godzinę 14. Wstałam z kanapy w salonie i pobiegłam do pokoju. Poprawiłam fryzurę i makijaż, popsikałam się perfumami, ubrałam buty, zgarnęłam telefon z szafki nocnej, nałożyłam bluzę i wyszłam z domu. Dokładnie zamknęłam drzwi, żeby nikt nie miał możliwości wejścia tam oraz włączyłam alarm, który miałby chronić domu jeszcze lepiej. Odeszłam kawałek i po drodze schowałam klucze do torebki. Kierowałam się w stronę przystanku, z którego miałam wyruszyć w określone miejsce. Ludzie patrzyli na mnie jak na dziwadło. Wiedzieli, że jestem córką Casandry i Marc’a Gomez. Ich wzrok sprawiał, że czułam się bardzo niekomfortowo. Miałam ogromną ochotę odwrócić się i krzyknąć czemu się na mnie gapią. Nie zrobiłam tego, mam choć odrobinę kultury w sobie. Usiadłam na zimnej ławeczce z drewna, chociaż teraz go nie przypominała. Cała zniszczona, obmalowana wulgaryzmami i niestosownymi obrazkami. Nigdy w życiu nie robiłam czegoś takiego, może dlatego że nie miałam z kim… Siedziałam tak bez celu około 20 minut, kiedy w końcu upragniony przeze mnie autobus podjechał. Zerwałam się i wsiadłam do środka. Usiadłam na samym końcu sama na dwu osobowym miejscu. Nie zwróciłam uwagi, kiedy do autobusu wszedł jakiś alkoholik wymuszając pieniądze. Bałam się, że wysiądzie tam gdzie ja, potem pójdzie za mną, pobije, ukradnie klucze a potem wyniesie mi cały dom. To byłoby najgorsze, bo gdzie bym wtedy poszła, jeszcze ja to jakoś, ale moja siostra? Co z nią? Powinna mieć normalny dom pomimo tego wszystkiego co się stało. Powinna mieć rodzinę, może i nie pełną, ale zawsze to coś. Jechałam jeszcze przez 10 minut, kiedy zauważyłam przystanek, a właściwie budkę, gdzie powinnam wysiąść. Zrobiłam to i poszłam w stronę starej biblioteki. Na moim zegarku była 15.40 akurat tyle, ile potrzebowałam na dojście. Zaczęłam zastanawiać się, jak Valin wygląda, jaki ma kolor ozu, czy jest wysoka, czy miła, czy może jednak samolubna, oschła i wredna. Kłębiło się to w mojej głowie i nawet to miłosierne błaganie o zaprzestanie nie pomagało.  Byłam już prawie na miejscu. Zostało jeszcze 5 minut dlatego usiadłam na schodkach i założyłam kaptur od bluzy na głowę. Czas okropnie mi się dłużył, oddech nie był równomierny, ręce były zimne a serce waliło jak oszalałe. Bałam się wstać, nogi miałam jak z waty i upadek byłby normalną rzeczą. Dodałam sobie w duchu słów otuchy, ale to nie podziałało, to tak jak bym rozmawiała wtedy z samą sobą bo tak samotna jestem. Minęły dopiero dwie minuty a ja miałam wrażenie jakby minęło z osiem lat. Niespokojnie sprawdzałam telefon, raz patrząc na godzinę, innym razem modląc się żeby teraz zadzwoniła moja mama i zapytała gdzie jestem. To nierealne, ale nadal nie mogłam przyjąć tego do wiadomości.
- Nudy niemiłosierne, przyrosnę do tych schodów… - pomyślałam i posmutniałam jeszcze bardziej
Nagle moim oczom ukazał się Justin, tak ten Justin, który szedł w moją stronę. W mojej głowie siedziały już tylko te myśli: „Co on tu robi?” „Gdzie jest Valin” „Jest tu specjalnie czy przypadkowo?”. Wtedy o mało co nie dostałam zawału. Chłopak podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic.
- Hej, ty jesteś Selena? – zapytał i ściągnął swój kaptur z głowy
- Tak, co… co ty tu robisz? – wstałam i również zrobiłam to co on
- Wiesz trudno mi się przyznać, ale to ja udawałem Valin…
- Co?!
- Nikt taki nie istnieje, widziałem cię kiedyś na mieście, jako jedyna nie uciekałaś z mojego otoczenia, wiedziałem że twoi rodzice są najbogatsi i znalazłem cię na czacie, chciałem cię poznać… w końcu stawiłaś się w mojej obronie na tym blogu.. – uśmiechnął się dyskretnie
- Czemu chciałeś mnie znaleźć? Nic ci nie zrobiłam, moi rodzice też nie. Chcesz kasy?! – warknęła ostro
- Nie, nie chce… Wystarczy mi tyle ile mam. Chciałem ci podziękować. Nie znasz mnie a broniłaś mnie
- Musiałam, to chodzi o honor, nikogo nie mogą obrażać.. – również się uśmiechnęłam
- A więc… no… wiesz.. Dziękuję
- Ciężko ci się to mówi co nie? Pewnie nikogo w życiu nie przepraszałeś…
- Masz rację, reszta kończy inaczej, ale nie ty…
- Nie ja? – zapytałam z niedowierzaniem i wielkim nie zrozumieniem w głosie
- No tak, ty nie – znowu usłyszałam te słowa wypowiadane przez brązowookiego chłopaka
Zapadła cisza. Spojrzałam na niego po czym szybko spuściłam głowę. Widziaąłm ,że nie interesowało go to. Zaproponował mi spotkanie żeby wycedzić przez zęby to durne puste przepraszam?
- I nie tylko po to.. – zaczął spowrotem
- Czyli? Czego chcesz? Pracy, pieniędzy, alkoholu? Czego?! – ostatni wyraz wykrzyknęłam
- Nie chcę! – również podniósł głos
Po raz kolejny posmutniałam. W moich oczach zebrało się kilka łez ale nie chciałam tego pokazać. Pewnie teraz myślicie, czemu ryczysz? Temu, że nie mogę tego znieść. Stoi przede mną osoba, która siedzi mi w głowie 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, a nie mogę powiedzieć co tak naprawdę czuję.
- Przepraszam – powiedział zauważając, że łzy wypłynęły mi z oczu
- Nie masz za co
- Mam – złapał mnie delikatnie za brodę i podniósł mi głowę do góry
Byłam zszokowana, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu mam się uśmiechnąć, może posmutnieć. Znowu byłam zmieszana.
- Oszukałem cię, nie powiedziałem ci prawdy… naprawdę nie chciałem – ciągnął dalej
- To ja przepraszam, wydarłam się tak na ciebie jakbyś zabił mi rodziców – wtedy nie potrafiłam powstrzymać łez i po prostu popłakałam się
Justin zauważył moje łzy. Chciała je szybko wytrzeć, jednak wyprzedził mnie. To było miłe, słodkie, ale nie mogłam robić sobie żadnych nadziei. Nie znam go, on mnie tak ja go nie, ja znam Valin . Dziewczynę z Internetu a nie chłopaka z szarej rzeczywistości.
- Nie płacz, jesteś zbyt piękna żebyś mogła zalewać się łzami, proszę.. – wypowiedział to z ogromną czułością
To było najpiękniejsze zdanie jakie kiedykolwiek usłyszałam. Ten cham, za którego go uważali, potrafił powiedzieć to tak czule, z takim zainteresowaniem.
- Piękna? Ty chyba pięknej nie widziałeś…
- Masz rację nie widziałem, ale teraz widzę
- Dzięki, że to mówisz, ale ja wiem że to tylko z grzeczności
- Wcale nie, ja nic nie robię z grzeczności, nie wiem co to znaczy, nikt mnie tego nie nauczył, jak coś mówię, to mówię z serca i głowy, a nie ze względu że tak wypada – uśmiechnął się do mnie
- Przestań, na pewno wiesz co to grzeczność – odwzajemniłam uśmiech
- Naprawdę nie wiem, nie mam rodziców, nie mam nikogo, tylko siostrę…
- Siostrę? – zapytałam ze zdziwieniem na twarzy
- Tak, mam siostrę. Chodź pokażę ci coś dobrze? – zapytał trochę smutniejąc
- Okej
Poszłam zaraz za nim. Przeszliśmy kilka przecznic, potem poszliśmy w boczą ścieżkę, potem malutkim laskiem około 20 metrów, a wtedy  moim oczom ukazał się dom. Ogromny dom z kratami w każdym oknie i ogrodzeniem z drutu kolczastego i monitoringiem.  Nie wiedziałam co to ma znaczyć.
- Słuchaj, nie mówię o tym nikomu, ale ty mnie znasz, pisałaś ze mną od miesięcy. Wiem, że mogę ci zaufać, dlatego jak już spytałaś to powiem ci. Widzisz ten dom prawda?
- Widzę i spokojnie możesz zaufać i tak nie mam komu powiedzieć, no chyba że pluszaki mojej siostry się liczą…
- Mam  nadzieję, to jest rodzinna tajemnica. To jest mój dom…
- Twój? Przecież mieszkasz gdzie indziej…
- Tak, w tamtym domu mieszkam przy kumplach, w tym kiedy ich nie ma. A teraz powiem ci coś co cię zszokuje. Proszę nie uciekaj i nie bój się, jesteś bezpieczna.
- Nie ucieknę, obiecuję, nie jestem taka strachliwa za jaką mnie mają – odpowiedziałam patrząc na chłopaka
- To mój rodzinny dom. Moi rodzice nie żyją, tata od 3 lat mam od roku. Oboje z nich zabiła właśnie moja siostra. Jane ma 16 lat i jest chora. Dlatego jest takie zabezpieczenie. Nie była świadoma co robi i kiedy tata próbował złapać ją jak uciekała z domu zabiła go jakimś pierwszym lepszym nożem który zawsze zabierała ze sobą, z mamą robiła to samo. Kiedy zostałem z nią, nie chciałem, aby zajmowali się nią obcy ludzie. Założyłem stalowe kraty, ogrodzenie, monitoring. Przychodzę tu, kiedy ona już śpi. Wtedy zamykam się w pokoju, a potem jeszcze zamykam żelazną bramę, żeby nic mi nie zrobiła. Nie raz próbowała. Ale jestem silniejszy od niej, stąd moja figura. Ćwiczę na siłowni, żeby Jane nie miała nade mną przewagi. Kiedyś uciekła. Musiałem ją goić po całym lesie, a że jest szybka było mi trudno, potem musiałem pokazać jej kto rządzi i zabrać ją do domu. Pomimo tego, jaką krzywdę mi wyrządziła to i tak ją kocham, a teraz mam okazję komuś powiedzieć. Przyjaciele wyśmialiby mnie, nie chcieliby się ze mną zadawać. Ludzie opisują mnie jako gangstera, niebezpiecznego 19 latka, postrach całego Stratford. Nie jestem taki… Tak, biję ludzi, ale tylko tych którzy zagrażają mojemu życiu lub Jane… Wiem, nie znam cię i możesz pomyśleć, że to wymyślam, ale po co bym to robił? – wypowiedział to z ogromnym smutkiem na twarzy po czym po jego poliku spłynęła jedna pojedyncza łza
- Justin, wierzę ci. I znasz mnie. Pisaliśmy ze sobą około pół roku jak nie więcej. Wiesz o mnie wszystko a ja wiem coś o tobie, pomimo tego, że zmieniłeś imię. Bardzo mi cię szkoda, ale też nie mam rodziców, zginęli dzisiaj. Zostałam sama z siostrą nazywa się Julie i ma 17 lat. – Powiedziałam, zaczynając łkać
- Selena, wiem. Dlatego ci to mówię. Chcę cię poznać bliżej, dlatego na początku ci mówię, żebyś wiedziała jaki jestem i jakie konsekwencję są znajomości ze mną… Chcę być szczery i naturalny a nie sztuczny i perfekcyjny..
- Doceniam to, najbardziej cenię w ludziach szczerość i naturalność, nie lubię sztucznych ludzi– moje policzki zamieniły się w ogromny wodospad
- Nie płacz.. – wypowiedział to z taką czułością jak wcześniej po czym przytulił mnie delikatnie
Poczułam się wspaniale. Nie znam go osobiście, ale wiedziałam, że nie jest takim egoistą, jakim ludzie go piszą. Jest zwykłym 19 latkiem. Chociaż nie takim zwykłym. Widział śmierć każdego z rodzica, teraz musi opiekować się siostrą, a właściwie chce, bo gdyby nie chciał mógłby ją gdzieś oddać albo zabić. Do tego potrafi być delikatny, czuły. Nie miałam mu za złe, tego że mnie okłamał. W końcu mówił o sobie, tylko podawał się za Valin.
- Przepraszam, nie powinienem.. – speszył się i puścił mnie w mgnieniu oka
- Spokojnie – uśmiechnęłam się
- Właściwie powodem naszego spotkania jest co innego… Tak owijam w bawełnę, tak jestem tchórzem, tym cholernym tchórzem
- Mów, słucham cię cały czas
- Chciałem cię poznać osobiście, bo.. po prostu bardzo mi się spodobałaś. Nie tylko ze zdjęć ale i z rzeczywistości. Widziałem cię miliony razy na ulicy, w sklepie, w drodze na autobus… Wiem to brzmi jakby cię śledził, ale nigdy tego nie robiłem, dlatego chciałem się spotkać, żeby cię poznać i powiedzieć ci to prosto z mostu, ale stchórzyłem… Zarywać do nic nie znaczącej dziewczyny to nie to samo co powiedzieć to tej właściwiej…  - uśmiechnął się i odwrócił głowę żebym nie zauważyła tego strachu przed odpowiedzią
- Justin… - zaczęłam niepewnie – ja cię właściwie nie znałam.. tak nie znałam, ale broniłam cię, nie chciałam żeby ktoś cię krytykował chociaż nie zna prawdy, bolało mnie jak cię wyzywali… Zawsze zastanawiało mnie czemu oni ci to robią, nikomu nie powiedziałam prawdy oprócz Valin, to znaczy tobie. Wiesz o tym co pisałam na twój temat… Czy to, to coś zmieniło?
- Nie.. o tym dowiedziałem się właściwie na końcu. Już wcześniej chciałem podejść zagadać, ale bałem się odrzucenia, wyśmiania…
- Myślisz, że ja nie? Mi nie wypada podejść i powiedzieć: hej cześć jesteś boski chcę cię mieć… to byłoby co najmniej dziwne…
- No trochę…
- Sam widzisz. Nigdy nie zrobiłam pierwszego kroku, nigdy nie gadałam z żadnym chłopakiem, oprócz nauczycieli.. Dosłownie nigdy. Nie wiem jak to się robi nie umiem…
- Umiesz – uśmiechnął się i podszedł bliżej mnie
- Nie umiem… taka prawda nie ma co ukrywać.
- Gdybyś nie umiała to nie gadałabyś ze mną, a tym bardziej nie o tym – Uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Masz trochę racji… Która godzina?
- Siedemnasta czterdzieści pięć, a czemu pytasz?
- A tak po prostu…
- To teraz skoro już cię znam osobiście, może pójdziemy do tej cukierni obok szpitala?
- Bardzo chętnie – uśmiechnęłam się i przygryzłam delikatnie wargę
Szliśmy około 20 minut. Cały czas gadaliśmy. Rozmowa była bez sensu, ale kleiła się i to był powód dla którego ją ciągnęłam. Tematy były różne, od zainteresowań, po jedzenie i ciuchy. Każdy kto to słyszał pewnie myślał, że się naćpaliśmy. Dla mnie to było takie piękne, że aż nieprawdziwe. Byliśmy już prawie na miejscu, kiedy w oddali zobaczyłam moją siostrę Julie. Wyglądała jak prostytutka, czarna miniówa, czerwone szpile, ostry makijaż i wsiadała do auta jakiegoś faceta. Zdziwiłam się i przestraszyłam w jednym, ale nie mogłam zareagować, pomyślałaby, że ją śledzę czy coś a tego nie chcę. Weszliśmy do cukierni i siedliśmy w stoliku pod samą ścianą, gdzie nikogo nie było. Obecność Justina wywołała małe zamieszanie, ale kiedy ludzie zorientowali się, że jest ze mną uspokoili się i dalej prowadzili rozmowy, a inni korzystali z komputerów.  Justin zamówił  nam herbatę z cytryną i po ciastku. Usiadł naprzeciwko mnie i czekaliśmy aż pracownica cukierni przyniesie nam zamówienie.
- Wiesz… mam wrażenie jakbym znał cię od miliona lat – zaczął mówić dość cicho
- Mi też się tak wydaje, spodziewałam się dziewczyny, a tutaj taka niespodzianka – uśmiechnęłam się

- Lubię zaskakiwać – odwzajemnił mój uśmiech swoim





__________________________________________________________

I jak wam się podoba? przepraszam za taką długą przerwę :c
Piszcie w komentarzach jak się podoba :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz