SELENA
Po raz
kolejny zrobiłam tak, jak prosił, odwróciłam się, a wtedy doznałam szoku,
dokładnie przede mną stał Justin. Od razu uśmiech zawitał na mojej twarzy.
- Justin, co
ty tu robisz? – zapytałam przytulając chłopaka
- Pamiętasz
naszą rozmowę na skype? Rozłączyłaś się, a ja chciałem ci wszystko wytłumaczyć.
Pozwolisz mi? – zapytał obejmując mnie w talii
- Słucham…
- Ta kobieta którą słyszałaś to Alice. Ona jest od teledysków, ogólnie od takich
rzeczy. Wczoraj kręciliśmy teledysk, a dzisiaj rano przyleciałem tutaj, żeby ci
o tym powiedzieć, nie mogłem się z tobą skontaktować…
-
Przepraszam, nie powinnam tak reagować, zachowałam się jak dziecko. – spuściłam
głowę
- Przestań,
wcale nie. – stanowczo zaprzeczył moim słowom
- Tak,
usłyszałam coś i po prostu cię olałam… i jeszcze przeze mnie nie możesz do
końca nakręcić teledysku
- Już
nakręcony, ale to i tak nie ważne..
- Co? Czemu?
- Moja
„kariera” jest zakończona…
- Dlaczego?
- Mają zbyt
duże urwanie głowy, nie mają czasu na kogoś „nowego”
- Przykro
mi…
- Ale to
lepiej, i tak nie wyszłoby nic z tego. To jest za duża presja ogólnie mega
stres, nie umiem tego znosić, to nawet lepiej
To był już
kompletny szok. Najpierw Justin niespodziewanie pojawia się u mnie w domu,
potem oznajmia mi, że koniec z tym co zaczął. Zastanawiałam się co jeszcze
będzie, ale z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Przeszłam przez salon i
otworzyłam.
- Jest może
Justin? – zapytała dość wysoka blondynka o niebieskich oczach
- Słucham?
Kim w ogóle pani jest?
- Ja nie do
ciebie, tylko Justina, jest?
- Sel, kto
to? – Justin podszedł do mnie i sam zdziwił się widząc dziewczynę
- Twierdzi,
że do ciebie.. – odpowiedziałam oschle ze złością malującą mi się na twarzy
- Proszę
bardzo – nieznajoma podała Justinowi jakąś kopertę, po czym szybko odeszła
Zamknęłam
drzwi, i poszłam do salonu, gdzie siedział Juss.
- Co to? –
zapytałam siadając koło niego
- Nie wiem,
ja nawet nie wiem kim ona była
- Otwórz i
zobacz – próbowałam go zachęcić do spojrzenia na to co jest w środku
Chwilę się
wahał, ale w końcu rozkleił kopertę i wyjął z niej zdjęcie jakiegoś dziecka. Po
raz kolejny dzisiaj wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
- Justin co
to za dziecko?!
- Ja… ja sam
nie wiem!
Zrobiło mi
się tak przykro. Od razu pomyślałam, że to jego dziecko. Kto wie, jak zabawiał
się, zanim mnie poznał. W końcu z takimi kolegami jakich miał, nie mógł się
nudzić. Pobiegłam do pokoju i szczelnie się w nim zamknęłam. Było już późno,
dlatego zapaliłam światło i oparłam się o ścianę. Zapowiadał się cudowny
wieczór, a tutaj, taka super niespodzianka.
- Co to ma
znaczyć? Czemu to wszystko spotyka mnie? – wymamrotałam osuwając się na podłogę
Nie miałam
najmniejszej ochoty widzieć teraz Justina, wiedziałam, że i to będzie chciał
wytłumaczyć, ale czy dziewczyna przychodzi do obcego chłopaka i daje mu zdjęcie
jakiegoś małego dziecka? Od tak. No to nie było normalne. Tysiące myśli
przelatywało mi przez głowę. Poczułam jak kilka łez naleciało mi do oczu.
Szybko je wytarłam, ale to nic nie dało, na ich miejscu zaraz pojawiły się
nowe, i tak w kółko. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Sel…
otwórz – usłyszałam czuły głos Justina
- Nie! –
krzyknęłam a kolejne łzy zebrały mi się w oczach
Siedziałam
tam jeszcze chwilę, wiedząc, że stoi przed drzwiami, dlatego wstałam,
otworzyłam je, wpuściłam go i usiadłam na malutkiej kanapie, stojącej
naprzeciwko telewizora. Milczałam, nie
chciałam zadawać pytań, chciałam tylko, żeby sam coś powiedział.
- Kochanie,
ja naprawdę nie wiem kto to był. Gdybym chociaż znał jej imię, powiedziałbym
ci. Jaki mam cel w okłamywaniu cię, po co bym to robił? Jaką radość bym czerpał
z tego że cię to rani? Proszę zrozum…
- Jak ty byś
zareagował, gdyby jakiś facet przyszedł do mojego domu i dał mi zdjęcie
dziecka… co byś pomyślał?
- Nie wiem,
nie umiem postawić się w takiej sytuacji.
- No
właśnie, jaką mam pewność, że nie kłamiesz?
- Zależy od
ciebie, czy mi ufasz.
- Ufam, ale
ciągle dzieje się coś nowego, ciągle doznaje szoku, mam wrażenie, że wcale cię
nie znam. Powiedz mi wszystko o sobie, a dokładniej to, czego nie wiem, proszę.
- Wiesz
wszystko, naprawdę.
- Nie masz
gdzieś ukrytej żony, jakiejś trójki dzieci czy bóg wie czego jeszcze?
- Nie,
niczego takiego.
Nie
odpowiedziałam, tylko przytuliłam go. Nie wiedziałam czy mówi prawdę, czy
kłamie, ale ufałam mu, i miałam nadzieję, że nie okłamuje mnie. Wtedy
postawiłam sobie za cel, odnaleźć tą kobietę i porozmawiać z nią. Wiem, że ona
może mnie okłamać lub wcisnąć tani kit, ale chciałam po prostu wiedzieć, czego
chciała i co to za dziecko ze zdjęcia. Nadal w głowie kłębiły mi się czarne
myśli. Jak zwykle te najsmutniejsze. Czemu? Nawet ja tego nie wiem. Teraz
pewnie pomyślicie, idiotka, wariatka, psychol albo coś jeszcze, ale nie. Ja już
tak mam, nie potrafię patrzeć na świat z optymizmem. Nigdy nie umiałam, nie
miał kto mnie tego nauczyć, wiecznie byłam smutna i przybita, jak miałam się
cieszyć? Czym? Wiecznie byłam sama, nie miałam znajomych a co dopiero
przyjaciół, rodzina zastępowała mi znajomych, dosłownie. Nigdy nie wychodziłam
z domu, zawsze byłam tą grzeczną. Nie umiałam odpowiedzieć komuś w dokuczliwy
sposób. Justin, to zaakceptował, a dzięki niemu, otworzyłam się trochę na
ludzi. To dodało mi trochę pewności siebie, ale to nie zmieni tego, że jestem
pesymistką. W każdej sytuacji widzę najtragiczniejsze wyjścia. Ale wróćmy do
tego co było potem. Jeszcze chwilę siedzieliśmy w moim pokoju, aż w końcu
znudziło mi się to i poprosiłam Justina, żeby poszedł ze mną w pewne miejsce. Zgodził
się od razu. Założyłam bluzę i buty i wyszliśmy. Chciałam zabrać go w moje ulubione miejsce.
Udało mi się, pod niedługim czasie
byliśmy tam.
- Tu jest
pięknie – skomentował otoczenie – skąd o tym wiesz?
-
Przychodziłam tutaj prawie codziennie, wczoraj też byłam. Zobacz.. – wskazałam
palcem na urywający się liść z drzewa – człowiek jest właśnie jak taki liść.
Kiedy ma kogoś bliskiego, to on go trzyma, ale jak puści, to upadnie i nie
poradzi sobie sam.
- Masz rację
– złapał mnie za rękę
- Ale nie o tym chciałam z tobą pogadać. Chodzi
o tą dziewczynę dzisiaj.
- Sel, daj
jej już spokój, zapomnij o niej ja już to zrobiłem.
- Nie można
o kimś tak po prostu zapomnieć, nie da się. Ja tylko chcę znać prawdę. Znasz
ją?
- Ja… tak,
znam ją….
- To czemu
się wypierałeś jak pytałam wcześniej?
- Bo nie
chciałem żadnej kłótni. Tak, znam ją, ale tylko z widzenia, nie mam z nią nic
wspólnego, nawet nigdy nie gadaliśmy.
- Masz coś
na sumieniu? – zapytałam swoim spokojnym głosem
- Nie,
skądże
- Powiedz mi
jak ona się nazywa, tylko tyle chcę, reszta mnie nie obchodzi.
- Po co?
- Po prostu
mi powiedz.
- Vanessa
Colins
- Dziękuję –
uśmiechnęłam się do niego
Posiedzieliśmy
tam jeszcze chwilę, a potem wróciliśmy do domu. Byłam padnięta, dlatego, kiedy
tylko położyłam się na łóżku usnęłam
*NASTĘPNY
DZIEŃ*
Obudziłam
się, kiedy Justin jeszcze spał. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam do kuchni,
zrobić śniadanie. Wyjęłam z szafki składniki potrzebne do zrobienia naleśników
i powoli postępowałam zgodnie z przepisem ich przygotowania. Kilka przypaliłam,
dlatego dorobiłam ciasta i zrobiłam świeże i odpowiednio przysmażone. Kiedy
były już gotowe, Justin zszedł do mnie i razem zjedliśmy śniadanie.
- Mam dla
ciebie niespodziankę – uśmiechnął się do mnie
- Jaką? –
zapytałam z ogromną ciekawością w głosie kończąc naleśnika
- Aaa, nie
powiem ci, niespodzianka to niespodzianka – zaśmiał się
- Wiesz, że
nienawidzę czekać prawda?
- Wiem i
dlatego dzisiaj nauczę cię cierpliwości, a do tego czasu co chcesz robić?
- Zakupy –
uśmiechnęłam się
- Okej,
pojedziemy. Zbieraj się.
Zrobiła
lekki makijaż, wypsikałam się perfumami, założyłam buty i jeansową kurtkę i
razem z Jussem wsiadłam do samochodu.
Podróż minęła mi bardzo szybko i nim się obejrzałam byliśmy na miejscu.
Jak zawsze przeleciałam wszystkie sklepy z fajnymi ubraniami. Justin tylko
mówił mi w czym wyglądam dobrze a w czym trochę gorzej. Ceniłam to, bo był
szczery, sama rozumiem, że niektóre kolory bluzek czy sukienek wyglądają fajnie
tylko na wieszaku, albo mają zły krój na człowieku. Parę godzin później, miałam
już kilka toreb z nowymi ubraniami, Justin również zakupił sobie kilka fajnych
rzeczy. Na sam koniec poszliśmy do cukierni, w której kiedyś z nim byłam, a
wczoraj siedziałam tam z Nathanem. Kiedy tylko weszliśmy, pracownice zaczęły
gadać coś pod nosem, wiedziałam doskonale, że chodzi o mnie. Nie podobało im
się, że za każdym razem jestem tu z kimś innym. Miałam ochotę podejść do nich i
powiedzieć, żeby nie wcinały się w nieswoje sprawy. Powstrzymałam się. Po
złożeniu małego zamówienia, zauważyłam Nathana wchodzącego do środka. Całe
szczęście siedziałam tyłem i miałam nadzieję, że mnie nie zobaczy. Ku mojemu
zdziwieniu znał Justina. Podszedł do niego i przywitał się.
- Siema Nat
– Justin przywitał się z nim jak ze starym znajomym
- Siema, co
tam u ciebie? – Nathan stał z Jussem koło mnie i od razu zorientował się, że
mnie zna
- Nie no ok,
a właśnie, to moja dziewczyna Sel. – uśmiechnął się
- Sel? My
się znamy – od razu spojrzał na mnie
- Serio?
Skąd? – Justin odszedł z nim na bok
Nie
słyszałam co dokładnie mówił, ale nie wyglądało to na zwyczajną rozmowę kumpla
z kumplem, ale nie moja sprawa nie chciałam się wtrącać. Chwilę później
pracownica cukierni przyniosła ciastka i herbatę. Siedziałam dość krótko sama,
aż w końcu Justin wrócił.
- Sel,
skarbie, proszę cię trzymaj się jak najdalej od Nathana – złapał mnie za rękę
- Co? Jak
to? Czemu? – zaczęłam dopytywać
- On jest
niebezpieczny. Szuka takich jak ty, a potem je wykorzystuje.
- Takich jak
ja, czyli jakich? – zapytałam z niedowierzaniem
- Młodych,
ślicznych, spokojnych, proszę… nie chcę żebyś skończyła jak dziewczyny, które
już wykorzystał, a potem po prostu zabił
- Co? – te
słowa zaniepokoiły mnie jak żadne inne
- Tak…
najpierw poznaje jakąś dziewczynę, potem się z nią zaprzyjaźnia, a potem to już
tylko wykorzystuje, przetrzymuje, a potem zabija. Trzymaj się od niego daleko,
to nie żarty.
- O boże..
oczywiście.
Siedzieliśmy
jeszcze chwilę rozmawiając. Nadal myślałam o Nathan’ie. Bałam się, że zrobi ze
mną to co z innymi dziewczynami. Znowu miałam najgorsze scenariusze w głowie.
Wiedział gdzie mieszkam, jak się nazywam mógł mi coś zrobić kiedy tylko będzie
chciał, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
- Wszystko
okej? – Justin spojrzał na mnie i wiedziałam, że widać stres na mojej twarzy
- Tak jasne,
a teraz zdradzisz mi co to za niespodzianka? – uśmiechnęłam się słodko
- A no tak!
– udawał że zapomniał – idziemy do domu, przebierz się w coś wizytowego
- No powiedz
mi co to – powiedziałam jak 5 letnia dziewczynka
- Nie mogę,
chodź – wziął mnie za rękę i wyszliśmy z cukierni
Poszliśmy tą
drogą co zawsze i pół godziny później byliśmy u mnie. Poszłam do pokoju,
wyjęłam nowe ubrania z toreb i wybrałam jedną z kupionych dzisiaj sukienek.
Rozłożyłam ją na łóżku, podeszłam do szafy i z najniższej półki wyjęłam moje
ulubione czarne szpilki. Jeśli szpilkami można je nazwać, nie były bardzo
wysokie, ani zbyt niskie, takie w sam raz. Zostawiłam wszystko w pokoju i
weszłam do łazienki. Wzięłam krótki, lecz dokładny prysznic, dokładnie umyłam
włosy, po czym wyszłam i owinęłam siebie i włosy ręcznikiem. Kiedy wyszłam
zauważyłam Justina siedzącego na mojej małej kanapie, stojącej w drugim końcu
pokoju. Widziałam jego uśmiech na twarzy, ale udawałam że nie zauważyłam tego
gestu.
- Juss, idź.
– zaśmiałam się – nie będę się przy tobie przebierać
Justin
zrobił minę szczeniaczka. Zgodziłam się żeby został a sama ukryłam się w
łazience i po trudach ubrałam się. Nie byłam jeszcze w sukience, miałam na
sobie tylko bieliznę. Wyjęłam suszarkę z koszyczka stojącego nad umywalką. Podłączyłam
do prądu i zaczęłam suszyć włosy, kiedy były na w pół suche zaprzestałam tej
czynności. Odłożyłam ją na miejsce i sięgnęłam po lokówkę i odżywkę do włosów.
Popsikałam je delikatnie i rozczesałam. Powoli robiły się suche. Sięgnęłam po
wyjętą i podłączoną do prądu wcześniej lokówkę. Podkręciłam końcówki. Wyglądało
nawet fajnie. Usiadłam na małym krzesełku i przy lustrze stojącym w roku łazienki.
Otworzyłam mój „magiczny” kuferek z kosmetykami. Nie chciałam robić z siebie
plastiku, dlatego użyłam pudru, tuszu do rzęs, eyeliner’a, błyszczyka, cienia i
trochę brokatu. Było okej, przynajmniej mi się podobało. Ale nadal miałam
problem. Musiałam przedostać się do pokoju po sukienkę. Postanowiłam nie spinać
się i po prostu wyszłam z łazienki biorąc sukienkę i wracając tam spowrotem. Założyłam
ją i poprawiłam dół, który strasznie się zawinął. W końcu mogłam w pełni gotowa
wyjść i pójść do Justina. Kiedy wyszłam ponownie siedział, tylko tym razem na
łóżku, które było oddalone od kanapy o jakąś całą długość pokoju.
- Ślicznie
wyglądasz – uśmiechnął się i objął mnie w talii
- Dziękuję. –
przegryzłam wargę, tak jak to często robiłam
- Chodź –
pociągnął mnie za rękę
Szybko
założyłam buty, wzięłam torebkę i moją skórzaną kurtkę. Wyszliśmy z domu, a już
minutę później siedzieliśmy w samochodzie Justina. Podróż nie trwała długo i
już po chwili wysiadaliśmy z samochodu.
- Zamknij
oczy – Justin zaśmiał się
- A czemuu? –
przedłużyłam zdanie
- Bo nie
będzie niespodzianki
Zrobiłam tak
jak prosił. Kiedy w końcu pozwolił mi je otworzyć, byłam w siódmym niebie. Tu było
cudownie.
- Justin, tu
jest ślicznie – przytuliłam go mocno
______________________________________________
i jak? proszę komentujcie, staram się ale nie widzę, żadnej
reakcji wskazującej na to, że wam się podoba bądź nie.
proszę dla was to sekunda a dla mnie powód do uśmiechu
następny rozdział = 2 bądź 3 komentarze :)
Świetny blog, pisz dalej :D
OdpowiedzUsuń