sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział VII

SELENA

Po raz kolejny zrobiłam tak, jak prosił, odwróciłam się, a wtedy doznałam szoku, dokładnie przede mną stał Justin. Od razu uśmiech zawitał na mojej twarzy.
- Justin, co ty tu robisz? – zapytałam przytulając chłopaka
- Pamiętasz naszą rozmowę na skype? Rozłączyłaś się, a ja chciałem ci wszystko wytłumaczyć. Pozwolisz mi? – zapytał obejmując mnie w talii
- Słucham…
- Ta kobieta którą słyszałaś to Alice. Ona jest od teledysków, ogólnie od takich rzeczy. Wczoraj kręciliśmy teledysk, a dzisiaj rano przyleciałem tutaj, żeby ci o tym powiedzieć, nie mogłem się z tobą skontaktować…
- Przepraszam, nie powinnam tak reagować, zachowałam się jak dziecko. – spuściłam głowę
- Przestań, wcale nie. – stanowczo zaprzeczył moim słowom
- Tak, usłyszałam coś i po prostu cię olałam… i jeszcze przeze mnie nie możesz do końca nakręcić teledysku
- Już nakręcony, ale to i tak nie ważne..
- Co? Czemu?
- Moja „kariera” jest zakończona…
- Dlaczego?
- Mają zbyt duże urwanie głowy, nie mają czasu na kogoś „nowego”
- Przykro mi…
- Ale to lepiej, i tak nie wyszłoby nic z tego. To jest za duża presja ogólnie mega stres, nie umiem tego znosić, to nawet lepiej
To był już kompletny szok. Najpierw Justin niespodziewanie pojawia się u mnie w domu, potem oznajmia mi, że koniec z tym co zaczął. Zastanawiałam się co jeszcze będzie, ale z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Przeszłam przez salon i otworzyłam.
- Jest może Justin? – zapytała dość wysoka blondynka o niebieskich oczach
- Słucham? Kim w ogóle pani jest?
- Ja nie do ciebie, tylko Justina, jest?
- Sel, kto to? – Justin podszedł do mnie i sam zdziwił się widząc dziewczynę
- Twierdzi, że do ciebie.. – odpowiedziałam oschle ze złością malującą mi się na twarzy
- Proszę bardzo – nieznajoma podała Justinowi jakąś kopertę, po czym szybko odeszła
Zamknęłam drzwi, i poszłam do salonu, gdzie siedział Juss.
- Co to? – zapytałam siadając koło niego
- Nie wiem, ja nawet nie wiem kim ona była
- Otwórz i zobacz – próbowałam go zachęcić do spojrzenia na to co jest w środku
Chwilę się wahał, ale w końcu rozkleił kopertę i wyjął z niej zdjęcie jakiegoś dziecka. Po raz kolejny dzisiaj wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
- Justin co to za dziecko?!
- Ja… ja sam nie wiem!
Zrobiło mi się tak przykro. Od razu pomyślałam, że to jego dziecko. Kto wie, jak zabawiał się, zanim mnie poznał. W końcu z takimi kolegami jakich miał, nie mógł się nudzić. Pobiegłam do pokoju i szczelnie się w nim zamknęłam. Było już późno, dlatego zapaliłam światło i oparłam się o ścianę. Zapowiadał się cudowny wieczór, a tutaj, taka super niespodzianka.
- Co to ma znaczyć? Czemu to wszystko spotyka mnie? – wymamrotałam osuwając się na podłogę
Nie miałam najmniejszej ochoty widzieć teraz Justina, wiedziałam, że i to będzie chciał wytłumaczyć, ale czy dziewczyna przychodzi do obcego chłopaka i daje mu zdjęcie jakiegoś małego dziecka? Od tak. No to nie było normalne. Tysiące myśli przelatywało mi przez głowę. Poczułam jak kilka łez naleciało mi do oczu. Szybko je wytarłam, ale to nic nie dało, na ich miejscu zaraz pojawiły się nowe, i tak w kółko. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Sel… otwórz – usłyszałam czuły głos Justina
- Nie! – krzyknęłam a kolejne łzy zebrały mi się w oczach
Siedziałam tam jeszcze chwilę, wiedząc, że stoi przed drzwiami, dlatego wstałam, otworzyłam je, wpuściłam go i usiadłam na malutkiej kanapie, stojącej naprzeciwko telewizora.  Milczałam, nie chciałam zadawać pytań, chciałam tylko, żeby sam coś powiedział.
- Kochanie, ja naprawdę nie wiem kto to był. Gdybym chociaż znał jej imię, powiedziałbym ci. Jaki mam cel w okłamywaniu cię, po co bym to robił? Jaką radość bym czerpał z tego że cię to rani? Proszę zrozum…
- Jak ty byś zareagował, gdyby jakiś facet przyszedł do mojego domu i dał mi zdjęcie dziecka… co byś pomyślał?
- Nie wiem, nie umiem postawić się w takiej sytuacji.
- No właśnie, jaką mam pewność, że nie kłamiesz?
- Zależy od ciebie, czy mi ufasz.
- Ufam, ale ciągle dzieje się coś nowego, ciągle doznaje szoku, mam wrażenie, że wcale cię nie znam. Powiedz mi wszystko o sobie, a dokładniej to, czego nie wiem, proszę.
- Wiesz wszystko, naprawdę.
- Nie masz gdzieś ukrytej żony, jakiejś trójki dzieci czy bóg wie czego jeszcze?
- Nie, niczego takiego.
Nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam go. Nie wiedziałam czy mówi prawdę, czy kłamie, ale ufałam mu, i miałam nadzieję, że nie okłamuje mnie. Wtedy postawiłam sobie za cel, odnaleźć tą kobietę i porozmawiać z nią. Wiem, że ona może mnie okłamać lub wcisnąć tani kit, ale chciałam po prostu wiedzieć, czego chciała i co to za dziecko ze zdjęcia. Nadal w głowie kłębiły mi się czarne myśli. Jak zwykle te najsmutniejsze. Czemu? Nawet ja tego nie wiem. Teraz pewnie pomyślicie, idiotka, wariatka, psychol albo coś jeszcze, ale nie. Ja już tak mam, nie potrafię patrzeć na świat z optymizmem. Nigdy nie umiałam, nie miał kto mnie tego nauczyć, wiecznie byłam smutna i przybita, jak miałam się cieszyć? Czym? Wiecznie byłam sama, nie miałam znajomych a co dopiero przyjaciół, rodzina zastępowała mi znajomych, dosłownie. Nigdy nie wychodziłam z domu, zawsze byłam tą grzeczną. Nie umiałam odpowiedzieć komuś w dokuczliwy sposób. Justin, to zaakceptował, a dzięki niemu, otworzyłam się trochę na ludzi. To dodało mi trochę pewności siebie, ale to nie zmieni tego, że jestem pesymistką. W każdej sytuacji widzę najtragiczniejsze wyjścia. Ale wróćmy do tego co było potem. Jeszcze chwilę siedzieliśmy w moim pokoju, aż w końcu znudziło mi się to i poprosiłam Justina, żeby poszedł ze mną w pewne miejsce. Zgodził się od razu. Założyłam bluzę i buty i wyszliśmy.  Chciałam zabrać go w moje ulubione miejsce. Udało  mi się, pod niedługim czasie byliśmy tam.
- Tu jest pięknie – skomentował otoczenie – skąd o tym wiesz?
- Przychodziłam tutaj prawie codziennie, wczoraj też byłam. Zobacz.. – wskazałam palcem na urywający się liść z drzewa – człowiek jest właśnie jak taki liść. Kiedy ma kogoś bliskiego, to on go trzyma, ale jak puści, to upadnie i nie poradzi sobie sam.
- Masz rację – złapał mnie za rękę
-  Ale nie o tym chciałam z tobą pogadać. Chodzi o tą dziewczynę dzisiaj.
- Sel, daj jej już spokój, zapomnij o niej ja już to zrobiłem.
- Nie można o kimś tak po prostu zapomnieć, nie da się. Ja tylko chcę znać prawdę. Znasz ją?
- Ja… tak, znam ją….
- To czemu się wypierałeś jak pytałam wcześniej?
- Bo nie chciałem żadnej kłótni. Tak, znam ją, ale tylko z widzenia, nie mam z nią nic wspólnego, nawet nigdy nie gadaliśmy.
- Masz coś na sumieniu? – zapytałam swoim spokojnym głosem
- Nie, skądże
- Powiedz mi jak ona się nazywa, tylko tyle chcę, reszta mnie nie obchodzi.
- Po co?
- Po prostu mi powiedz.
- Vanessa Colins
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego
Posiedzieliśmy tam jeszcze chwilę, a potem wróciliśmy do domu. Byłam padnięta, dlatego, kiedy tylko położyłam się na łóżku usnęłam

 *NASTĘPNY DZIEŃ*

Obudziłam się, kiedy Justin jeszcze spał. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam do kuchni, zrobić śniadanie. Wyjęłam z szafki składniki potrzebne do zrobienia naleśników i powoli postępowałam zgodnie z przepisem ich przygotowania. Kilka przypaliłam, dlatego dorobiłam ciasta i zrobiłam świeże i odpowiednio przysmażone. Kiedy były już gotowe, Justin zszedł do mnie i razem zjedliśmy śniadanie.
- Mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się do mnie
- Jaką? – zapytałam z ogromną ciekawością w głosie kończąc naleśnika
- Aaa, nie powiem ci, niespodzianka to niespodzianka – zaśmiał się
- Wiesz, że nienawidzę czekać prawda?
- Wiem i dlatego dzisiaj nauczę cię cierpliwości, a do tego czasu co chcesz robić?
- Zakupy – uśmiechnęłam się
- Okej, pojedziemy. Zbieraj się.
Zrobiła lekki makijaż, wypsikałam się perfumami, założyłam buty i jeansową kurtkę i razem z Jussem wsiadłam do samochodu.  Podróż minęła mi bardzo szybko i nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Jak zawsze przeleciałam wszystkie sklepy z fajnymi ubraniami. Justin tylko mówił mi w czym wyglądam dobrze a w czym trochę gorzej. Ceniłam to, bo był szczery, sama rozumiem, że niektóre kolory bluzek czy sukienek wyglądają fajnie tylko na wieszaku, albo mają zły krój na człowieku. Parę godzin później, miałam już kilka toreb z nowymi ubraniami, Justin również zakupił sobie kilka fajnych rzeczy. Na sam koniec poszliśmy do cukierni, w której kiedyś z nim byłam, a wczoraj siedziałam tam z Nathanem. Kiedy tylko weszliśmy, pracownice zaczęły gadać coś pod nosem, wiedziałam doskonale, że chodzi o mnie. Nie podobało im się, że za każdym razem jestem tu z kimś innym. Miałam ochotę podejść do nich i powiedzieć, żeby nie wcinały się w nieswoje sprawy. Powstrzymałam się. Po złożeniu małego zamówienia, zauważyłam Nathana wchodzącego do środka. Całe szczęście siedziałam tyłem i miałam nadzieję, że mnie nie zobaczy. Ku mojemu zdziwieniu znał Justina. Podszedł do niego i przywitał się.
- Siema Nat – Justin przywitał się z nim jak ze starym znajomym
- Siema, co tam u ciebie? – Nathan stał z Jussem koło mnie i od razu zorientował się, że mnie zna
- Nie no ok, a właśnie, to moja dziewczyna Sel. – uśmiechnął się
- Sel? My się znamy – od razu spojrzał na mnie
- Serio? Skąd? – Justin odszedł z nim na bok
Nie słyszałam co dokładnie mówił, ale nie wyglądało to na zwyczajną rozmowę kumpla z kumplem, ale nie moja sprawa nie chciałam się wtrącać. Chwilę później pracownica cukierni przyniosła ciastka i herbatę. Siedziałam dość krótko sama, aż w końcu Justin wrócił.
- Sel, skarbie, proszę cię trzymaj się jak najdalej od Nathana – złapał mnie za rękę
- Co? Jak to? Czemu? – zaczęłam dopytywać
- On jest niebezpieczny. Szuka takich jak ty, a potem je wykorzystuje.
- Takich jak ja, czyli jakich? – zapytałam z niedowierzaniem
- Młodych, ślicznych, spokojnych, proszę… nie chcę żebyś skończyła jak dziewczyny, które już wykorzystał, a potem po prostu zabił
- Co? – te słowa zaniepokoiły mnie jak żadne inne
- Tak… najpierw poznaje jakąś dziewczynę, potem się z nią zaprzyjaźnia, a potem to już tylko wykorzystuje, przetrzymuje, a potem zabija. Trzymaj się od niego daleko, to nie żarty.
- O boże.. oczywiście.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając. Nadal myślałam o Nathan’ie. Bałam się, że zrobi ze mną to co z innymi dziewczynami. Znowu miałam najgorsze scenariusze w głowie. Wiedział gdzie mieszkam, jak się nazywam mógł mi coś zrobić kiedy tylko będzie chciał, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
- Wszystko okej? – Justin spojrzał na mnie i wiedziałam, że widać stres na mojej twarzy
- Tak jasne, a teraz zdradzisz mi co to za niespodzianka? – uśmiechnęłam się słodko
- A no tak! – udawał że zapomniał – idziemy do domu, przebierz się w coś wizytowego
- No powiedz mi co to – powiedziałam jak 5 letnia dziewczynka
- Nie mogę, chodź – wziął mnie za rękę i wyszliśmy z cukierni
Poszliśmy tą drogą co zawsze i pół godziny później byliśmy u mnie. Poszłam do pokoju, wyjęłam nowe ubrania z toreb i wybrałam jedną z kupionych dzisiaj sukienek. Rozłożyłam ją na łóżku, podeszłam do szafy i z najniższej półki wyjęłam moje ulubione czarne szpilki. Jeśli szpilkami można je nazwać, nie były bardzo wysokie, ani zbyt niskie, takie w sam raz. Zostawiłam wszystko w pokoju i weszłam do łazienki. Wzięłam krótki, lecz dokładny prysznic, dokładnie umyłam włosy, po czym wyszłam i owinęłam siebie i włosy ręcznikiem. Kiedy wyszłam zauważyłam Justina siedzącego na mojej małej kanapie, stojącej w drugim końcu pokoju. Widziałam jego uśmiech na twarzy, ale udawałam że nie zauważyłam tego gestu.
- Juss, idź. – zaśmiałam się – nie będę się przy tobie przebierać
Justin zrobił minę szczeniaczka. Zgodziłam się żeby został a sama ukryłam się w łazience i po trudach ubrałam się. Nie byłam jeszcze w sukience, miałam na sobie tylko bieliznę. Wyjęłam suszarkę z koszyczka stojącego nad umywalką. Podłączyłam do prądu i zaczęłam suszyć włosy, kiedy były na w pół suche zaprzestałam tej czynności. Odłożyłam ją na miejsce i sięgnęłam po lokówkę i odżywkę do włosów. Popsikałam je delikatnie i rozczesałam. Powoli robiły się suche. Sięgnęłam po wyjętą i podłączoną do prądu wcześniej lokówkę. Podkręciłam końcówki. Wyglądało nawet fajnie. Usiadłam na małym krzesełku i przy lustrze stojącym w roku łazienki. Otworzyłam mój „magiczny” kuferek z kosmetykami. Nie chciałam robić z siebie plastiku, dlatego użyłam pudru, tuszu do rzęs, eyeliner’a, błyszczyka, cienia i trochę brokatu. Było okej, przynajmniej mi się podobało. Ale nadal miałam problem. Musiałam przedostać się do pokoju po sukienkę. Postanowiłam nie spinać się i po prostu wyszłam z łazienki biorąc sukienkę i wracając tam spowrotem. Założyłam ją i poprawiłam dół, który strasznie się zawinął. W końcu mogłam w pełni gotowa wyjść i pójść do Justina. Kiedy wyszłam ponownie siedział, tylko tym razem na łóżku, które było oddalone od kanapy o jakąś całą długość pokoju.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się i objął mnie w talii
- Dziękuję. – przegryzłam wargę, tak jak to często robiłam
- Chodź – pociągnął mnie za rękę
Szybko założyłam buty, wzięłam torebkę i moją skórzaną kurtkę. Wyszliśmy z domu, a już minutę później siedzieliśmy w samochodzie Justina. Podróż nie trwała długo i już po chwili wysiadaliśmy z samochodu.
- Zamknij oczy – Justin zaśmiał się
- A czemuu? – przedłużyłam zdanie
- Bo nie będzie niespodzianki
Zrobiłam tak jak prosił. Kiedy w końcu pozwolił mi je otworzyć, byłam w siódmym niebie. Tu było cudownie.

- Justin, tu jest ślicznie – przytuliłam go mocno 

______________________________________________
i jak? proszę komentujcie, staram się ale nie widzę, żadnej 
reakcji wskazującej na to, że wam się podoba bądź nie. 
proszę dla was to sekunda a dla mnie powód do uśmiechu 
następny rozdział = 2 bądź 3 komentarze :)

1 komentarz: