Strony

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział III



Selena
Rozmawialiśmy jeszcze około godziny, aż poczułam się bardzo zmęczona. Oczywiście nie dałam tego po sobie poznać. Nie chciałam nic ani nic zniszczyć. Wreszcie pracownica cukierni poprosiła nas abyśmy opuścili cukiernie. Widziałam w jej oczach ogromny strach, kiedy musiała podejść i nas wyprosić. Wszystko spowodowane było Justinem. Ludzie mieli o nim takie zdanie, że nic dziwnego. Ale to w sumie dobrze. Miał spokój przez cały dzień, nie musiała użerać się z nachalnymi i ciekawskimi ludźmi. Wracając do tematu, posłusznie wyszliśmy i poszliśmy w stronę malutkiego miejscowego parku.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał kierując swój wzrok na moją twarz
- Za tym parkiem kilka uliczek prosto potem dwa razy w prawo potem prosto w lewo i jestem w domu, w skrócie 30 minut drogi stąd – uśmiechnęłam się
- Nie zrozumiałem kompletnie nic, ale i tak cię odprowadzę, nie masz nic przeciwko prawda?
- Jasne, że nie – również kąciki ust podniosły mi się do góry
Szliśmy przez chwilę w ciszy. Nie odzywaliśmy się słowem. Zmartwiło mnie to, czyżby tematy się skończyły, a może tak przynudzałam, że nie chciał zaczynać, żeby nie musieć słuchać tych bzdur. Ściemniło się dość mocno. Bałam się, tak jak zawsze o tej godzinie w dodatku tutaj. A jeszcze w domu zostałam całkiem sama. Nagle dostałam sms’a. Na wyświetlaczu zauważyłam od kogo. Był od Julie. Przesunęłam palcem po ekranie telefonu i odczytałam. Powiadomiła mnie, że dzisiaj i jutro będzie nocować u koleżanki i nie pojawi się w domu.
- Cholera! – krzyknęłam zaraz po przeczytaniu
Wzrok Justina momentalnie wylądował na mnie.
- Co się stało? – zatrzymał się
- Nie nic, tylko dostałam sms od siostry.. – posmutniałam
- Co jest? Jeśli w ogóle mogę zapytać
- Nic, po prostu nie wróci na noc. Rodzice mieli wypadek a ona się szlaja po koleżankach i się bawi..
- Czy to na pewno tylko to, czy jest jeszcze jakiś problem? – wiercił dziurę w temacie
- No.. i.. wiem to głupie, ale boję się być sama w domu, a co dopiero tam spać. Teraz nie ma rodziców a jak ktoś wie kim byli to mogą przyjść i nas okraść albo w najgorszym przypadku zabić… - w oczach zebrały mi się łzy
- Przestań to nie głupie, raczej normalne, że się boisz.. – znowu powiedział to z czułością w głosie
- Może… chociaż ja uważam, że to dziecinne. W końcu jestem już dorosła, a zachowuję się jak dzieciak, nawet moja siostra się nie boi.
- Ale ty to ty, a twoja siostra to inna dziewczyna z innym charakterem – znowu się uśmiechnął
Po raz pierwszy rozmawiałam z kimś tak szczerze w cztery oczy, nawet z siostrą nigdy tak nie rozmawiałam, dosłownie nigdy. Nie ukrywam podobało mi się to a nawet bardzo. Szliśmy powoli, tak jakby Justin specjalnie przeciągał czas powrotu do mnie. Znowu zapadła grobowa cisza. Żaden samochód nie jechał, nikt nie szedł chodnikiem, w parku pustki, tak jakby całe Stratford zamarło w swoich domach. Czułam się jak na jakiejś obcej planecie. Po ciemku nie poznawałam swojego rodzinnego miasta, nie wiedziałam gdzie idę i nawet w którą stronę dokładnie pójść. Nagle zauważyłam jakiegoś bezpańskiego psa. Przestraszyłam się i zatrzymałam. Pies zwrócił wzrok ku mnie i zaczął warczeć. Serce mało mi nie stanęło. Bałam się, tak cholernie bałam się psów. Nie do opisania. Cofnęłam się do tyłu. Justin od razu to zauważył i widział wymalowany na mojej twarzy paniczny strach. Stanął przede mną i szepnął żebym się nie ruszała, ani nie piszczała, bo tylko go to rozwścieczy. Posłuchałam go i stałam bez ruchu, nie pomagało pies szedł w nasz a stronę warcząc. Moje serce biło coraz szybciej, teraz pewnie myślicie czemu boję się jakiegoś kundla… A no dlatego, że właśnie jakiś bezpański pies zagryzł kiedyś moją najukochańszą babcię. Byłam z nią, kazała mi uciekać a sama próbowała go przytrzymać. Biegłam wtedy przed siebie, jednak odwracając się widziałam jak kończy. To wywołuje u mnie atak paniki. Dlatego też nigdy nie miałam psa. Powróćmy do rzeczywistości. Nogi miałam jak z waty, gdybym była sama już dawno leżałabym na ziemi pewnie jako jedzenie tego zwierzaka. Podchodził coraz bliżej, nagle Justin wykonał kilka gwałtownych ruchów. Schylił się, chwycił ogromny kamień który miał pod nogami i wycelował w niego. Pies spłoszył się niemiłosiernie i uciekł. Po tym zdarzeniu opowiedziałam Justinowi czemu tak zareagowałam, żeby nie pomyślał, że jestem jakaś nienormalna. Nie wiem czy go to ruszyło w każdym bądź razie słuchał mnie. Byliśmy już prawie na miejscu. Zegarek wybijał 21 dlatego zaprosiłam Justina na chwilę do mnie do domu, chciałam choć trochę przełamać ten strach przed byciem samą. Oczywiście zgodził się. Wyłączyłam alarm, otworzyłam drzwi, potem następne i weszliśmy do domu, po czym dokładnie je zamknęłam. Usiedliśmy w salonie na kanapie.
- Mieszkałaś tutaj tylko z siostrą i rodzicami? – zapytał
- Tak, czasami nocowały tu koleżanki mojej siostry, ale rzadko
- A u ciebie?
- Nie, nigdy nie miałam znajomych… - posmutniałam
- Jak taka dziewczyna mogła nie mieć znajomych? – widziałam zdziwienie na jego twarzy
- Normalnie, omijali mnie szerokim łukiem, nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego, bo to przecież wstyd był – kilka łez napłynęło mi do oczu
- Przepraszam, nie powinienem pytać…
- Nie, spokojnie wszystko okej
- Nie, naprawdę nie powinienem..
- Uśmiechnij się, wszystko w porządku, nie musisz się mną zresztą przejmować
- Jak miałbym się tobą nie przejmować? – zapytał patrząc mi w oczy
- Tak jak reszta, nikogo nie obchodzę przyzwyczaiłam się – uśmiechnęłam się mimowolnie
- Nie mów tak, shawty
- Taka prawda, dokładnie tak jest w życiu…
Po tych słowach usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nie kluczem, tak jakby ktoś próbował się włamać. Stało się, drzwi otworzyły się a w nich stanął mężczyzna w kominiarce i z pistoletem. Odwróciłam głowę, a Justina nie było. Jeszcze sekundę temu siedział koło mnie, a teraz? A teraz siedzę sama.  Bałam się. Wiedziałam, że tak się stanie. Zamaskowany facet podszedł w moją stronę.
- Powiedz słowo, a cię zabiję – wyszeptał mi do ucha
Moje serce prawie stanęło, a oczy napełniły się łzami. Wtedy nie było wyjścia, nie mogłam nawet krzyknąć, pisnąć, szepnąć. Nic kompletne zero. Starałam się być mu posłuszna żeby nic mi nie zrobił.
- Zrób jej coś, a pożałujesz
Znałam ten głos. Za facetem stanął Justin i przyłożył mu broń do głowy. Odetchnęłam z ulgą choć trochę. Mężczyzna nie poddał się. Odwrócił swoje ciało i z całej siły uderzył Justina, jednak ten nie pozostał mu dłużny. Włamywacz już po chwili leżał ledwo żywy na ziemi. Z moich oczu łzy płynęły jak deszcz. Pomimo tego, że była już bezpieczna to bałam się. Po 10 minutach Justina wyprowadził go z domu a sam wrócił do mnie.
- Dziękuję – wyszeptałam nie mogąc powiedzieć normalnie
- Nie ma za co – uśmiechnął się
- Jest, gdyby nie ty, to raczej ja bym skończyła tak jak on, a nawet gorzej
- Nie ma – podszedł do mnie i przytulił
To uczucie było nie do opisania. Było wspaniale, tego mi brakowało, takiego czułego przytulenia choć przez sekundę.
*DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ*
Przez te całe dwa miesiące był spokój. Codziennie zasypiałam z myślą, że jutro mogę się nie obudzić. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Oczywiście widywałam się z Justinem. Byliśmy dość dobrymi przyjaciółmi. Często był u mnie w domu, w przeciwieństwie do mojej siostry, która prawie żadnej nocy nie spędzała w domu pisała tylko sms’y że nocuje u koleżanki lub przyjaciółki. Nie wierzyłam w to. Dzisiaj też miałam się spotkać z Justinem. Umówiliśmy się w parku o 17. Do spotkania zostały mi jeszcze 3 godziny, dlatego umyłam się, uczesałam i umalowałam. Zawsze zajmowało mi to około godziny ale dzisiaj… robiłam to tak powoli i starannie, chciałam wyglądać bardzo dobrze, a nie tylko dobrze. Kiedy byłam już prawie gotowa zegar wskazywał 16.45. Dotarło do mnie, że nie mam czasu i szybko założyłam buty po czym nałożyłam na siebie skórzaną kurtkę i wyszłam. W dość krótkiej sukience było mi trochę zimno, ale dało się przeżyć. Pod nosem czułam połączenie moich perfum z truskawkowym żelem pod prysznic. Ten zapach uspokajał mnie i pozwalał na rozluźnienie się. Byłam w połowie drogi, kiedy dostałam sms od Julie. Jak co dzień napisała, że wróci za dwa dni i że śpi u przyjaciółki. Nie mogłam nic poradzić. Za miesiąc jej urodziny i wtedy to już w ogóle nie będzie mnie słuchać. Ale nie mogłam nic poradzić. Ja też jestem dorosła i rozumiem ją, chce jakoś zapomnieć o śmierci rodziców, nie chce się tym przejmować. Ale balowanie z koleżankami i szlajanie się po barach nie było najlepszym pomysłem. Nawet nie zauważyłam, kiedy byłam już na miejscu.
- Pięknie wyglądasz – Justin skomentował mój strój
- Dziękuję – uśmiechnęłam się i delikatnie zarumieniłam
- Chodź, zabiorę cię gdzieś
Poszłam za Justinem, tak jak prosił. Nie wiedziałam do kąt idę a właściwie do kąt idziemy. Droga nie była zbyt krótka, jednak czas minął mi tak szybko. Zobaczyłam malutką plażę. Nigdy nie wiedziałam, że coś takiego tu jest. Malutka plaża zrobiona nad jeziorem kilka metrów od parku. To było cudowne miejsce. Jednak Justin szedł dalej, również poszłam.
- Siadaj – powiedział i pokazał mi miejsce na piasku
- Mam usiąść w tej sukience na piasku? – zapytałam  niedowierzaniem
- Tak, siadaj no – uśmiechnął się i powiedział to jak małe dziecko
Usiadłam. Nie było aż tak zimno jak mi się wydawało. Było nawet okej. Co ja gadam… Piasek był cholernie zimny, ale dało się przeżyć. Siedziałam koło Justina około 20 minut. Widziałam, że nad czymś się zastanawia. Bałam się zapytać, żeby go nie urazić, albo nie spytać o coś nieodpowiedniego w tym momencie. Czekałam więc aż sam powie.
- Sel, chciałem ci coś powiedzieć… - spojrzał na mnie
- Słucham – uśmiechnęłam się
- Bo widzisz… to jest tak, że… - przerwał
- Że? – poprawiłam
- Że… - ponownie zaczął
- No mów – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej niż przedtem
- Nie zabrałem cię tu bez powodu..
- Wiem, widzę
Justin milczał. Ta cisza kompletnie mnie dołowała. Nie lubiłam tego momentu.
- Justin? – zapytałam patrząc na niego
- Boję się…
- Czego?
- Że, nie dam rady. To nie jest tak jak sobie wyobrażałem
- Ale co? – zapytałam znowu patrząc na niego
- Sel, bo… znamy się długo… Mam na myśli te dwa miesiące i te poprzednie pół roku przez internet…
- Tak, wiem, umiem liczyć – znowu moja twarz rozpromieniła się
- A więc… ja… - zaczął się jąkać
Nie chciałam mu przerywać dlatego siedziałam cicho.
- Ja… muszę ci coś powiedzieć, coś ważnego
- Słucham
- Bo chodzi o to, że… - znowu się zaciął
Nie przerywałam. Mówił, że to coś ważnego, więc chciałam żeby się odważył.
- Cholera!  Sel, kocham cię… - spuścił wzrok
Nadal nie przerywałam, ale kiedy t usłyszałam, mało nie popłakałam się ze szczęścia.
- I chciałem cię zapytać… czy… zostaniesz… moją.. dziewczyną? – spojrzał na mnie
- Czy zostanę? Oczywiście, że tak – przytuliłam go a z moich oczu powoli leciały łzy
Czy to był najpiękniejszy dzień w moim życiu? Tak, tak był. Moje marzenia, wreszcie stały się rzeczywistością. Po dwóch miesiącach od śmierci mamy i taty poczułam się kochana i szczęśliwa. Pomimo, że ta tragedia dotknęła mnie gdzieś głęboko, to cieszyłam się. Nie  mogłam przecież całe życie tkwić w żałobie. Siedzieliśmy tam jeszcze około 2 godzin. W końcu zrobiło mi się naprawdę zimno i chciałam wracać. Zaprosiłam Justin do siebie do domu. Droga minęła szybko i spokojnie. Weszliśmy do domu. Drzwi były otwarte. Zdziwiło mnie, od razu pomyślałam, że Julie wróciła do domu. Poprosiłam Justina żeby został na dole a ja pójdę coś sprawdzić. Zgodził się. Szybko wbiegłam po schodach i poszłam pod pokój siostry. Otworzyłam drzwi i przeżyłam ogromny szok. Moja siostra leżała w łóżku z jakimś facetem. To było nie do opisania. W oczach od razu miałam łzy. Zbiegłam na dół jak poparzona i wybiegłam z domu. Prosto przed siebie nie patrząc na nic. I stało się. Wpadłam pod jadący samochód.
JUSTIN
To był ten dzień, kiedy musiałem jej to powiedzieć. Tłamsiłem to w sobie od kilku miesięcy, ale nie dałem nic po sobie poznać. A kiedy się przełamałem było już tylko lepiej. Ten wieczór był idealny. Po powrocie do domu Seleny ta od razu pobiegła na górę. Oczywiście tak jak mnie prosiła zostałem na dole i nie szedłem za nią. Nie było jej około 10 minut może mniej, ale kiedy zbiegła cała zapłakana wiedziałem, że coś się stało. Potem było już tylko gorzej. Wybiegła z domu, nie patrzyła na nic, a ten samochód jechał tak szybko. Od razu po zdarzeniu podbiegłem do niej.
- Sel, żyjesz?! Sel! – mówiłem podniesionym i błagalnym głosem
Na nic się to zdało. Nie otrzymywałem odpowiedzi. Zadzwoniłem po pogotowie. Karetka przyjechała po 5 minutach. Zabrali ją a mi powiedzieli, że jest w złym stanie. Nie pozwolili mi jechać ze sobą dlatego pobiegłem do swojego domu, wsiadłem w samochód i od razu pojechałem do szpitala. Całą drogę miałem przed oczami tamtą sytuację. Zastanawiałem się dlaczego i co się stało że była w takim stanie. Co tam zobaczyła. Na to nie było teraz czasu musiałem być w szpitalu jak najszybciej. I tak się też stało. Nim się obejrzałem byłem już w rejestracji dopytując o nią. Pielęgniarka powiedziała że leży w Sali na drugim piętrze i że reszty muszę dowiedzieć się od lekarza. Od razu skierowałem się do windy i pojechałem na drugie piętro. Sekundę później stałem pod drzwiami do jej Sali z której wychodził lekarz.
- Co z nią? – zaczepiłem go
- Z kim? – zapytał chyba złośliwie, nie wiem nie dało się wyczuć
- Z Seleną a z kim?
- Kim pan dla niej jest?
- Chłopakiem.. – odpowiedziałem na jego kolejne idiotyczne pytanie
- Zapraszam do mnie do gabinetu – zaprowadził mnie do salki i sam usiadł za biurkiem
Minęła chwila zanim zaczął mówić.
- A więc tak, pani Gomez jest już w stabilnym stanie. Obudziła się, ale musi wypocząć. Teraz będzie już tylko lepiej, proszę się nie martwić. – uśmiechnął się jakby na przymus
- Kiedy stąd wyjdzie? – dopytywałem dalej chcąc wiedzieć jak najwięcej
- Tydzień, może mniej
- Dziękuję – pożegnałem się i wyszedłem
Po drodze napotkałem pielęgniarkę, która pozwoliła mi wejść. Kiedy już tam byłem zauważyłem ją podpiętą do miliona małych kabelków. Aparatura pracowała prawidłowo.
- Jak się czujesz? – usiadłem obok niej na stołku
- Dobrze – powiedziała swoim cichym zmęczonym głosem – Ile jeszcze u będę?
- Lekarz mówił, że tydzień, a może mniej – uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę
- Nie chcę wychodzić tak szybko – odpowiedziała smutniejąc
- Czemu?
- Nie chcę do niej wracać…
- Do kogo?
Nic nie rozumiałem, do kogo nie chce wracać, czemu nie chce być w domu. Nic miałem pustkę w głowie.
- Do Julie – powiedziała ciężko wzdychając
- Przecież to twoja siostra…
- Nie, moja siostra nigdy by tak nie postąpiła – zasmuciła się jeszcze bardziej
- Przecież twoja siostra jest porządną dziewczyną – próbowałem ratować sytuację
- Heh – zaśmiała się sztucznie – jest taka porządna, że się zeszmaciła
- Co?
- Tak, zeszmaciła się. Po śmierci rodziców tylko sypiała z innymi za kasę. – po jej policzku spłynęła pojedyncza łza
- Skąd wiesz?
- Nigdy nie wracała na noc, mówiła że jest u koleżanki chociaż nigdy jej u żadnej nie było, a tego dnia kiedy poszliśmy do cukierni widziałam, jak umalowana i ubrana w wyzywający strój wsiadała z jakimś facetem do czarnego samochodu, a teraz, pieprzyła się z innym w naszym domu… - kolejne łzy spłynęły jej po policzku
- Nie płacz, proszę – starałem wypowiedzieć to z jak największą czułością w głosie

Niespodziewanie drzwi otworzyły się a w nich stała Julie.. Widziałem jaka złość wymalowała się na twarzy Sel. Nie chciałem, żeby teraz dochodziło do tego spotkania, bo byłem pewny, że zaraz któraś powie o kilka słów za dużo. W duchu modliłem się, żeby tylko nie podeszła bliżej, ale zrobiła to…





_________________________________________________________________
 Oto kolejny rozdział :) piszcie w komentarzach jak się podoba, a niedługo pojawi się 
kolejny i kolejne wydarzenia. Jeśli ktoś chce być informowany o nowym rozdziale
niech pisze w komentarzu swojego tt *_*  

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział II

SELENA

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Od razu włączyłam komputer i sprawdziłam serwis informacyjny. Nadal na stronie głównej był post, który napisałam. Od wczoraj miałam plan, a właściwie cel. Poznać Justina, porozmawiać z nim i wyjaśnić te plotki. To pewnie głupie, nigdy nie wyjaśniłby niczego jakiejś nieznajomej dziewczynie. Wiedziałam, że będzie to wręcz niewykonalne, ale chciałam dopiąć swego i udowodnić, że on wcale nie jest taki, jakiego go opisują. Czytałam jeszcze chwilę te wszystkie plotki, kiedy do pokoju weszła moja siostra.
- E! Wstawaj! - krzyknęła już od progu
- Ślepa jesteś? Nie widzisz, że już nie śpię? - zapytałam patrząc na nią idiotycznym spojrzeniem
Patrzyłyśmy na siebie przez około 2 minuty, ktoś obcy powiedziałby, że jesteśmy nienormalne. Julie stała jeszcze chwilę w drzwiach, po czym wyszła i nimi trzasnęła. Dotarło do mnie, że ma jakiś problem, że nie wie co ma zrobić, że nie ma z kim porozmawiać. Szybko się ubrałam i poszłam do niej. Siedziała na parapecie i patrzyła przez okno. Na jej twarzy nie widniał już uśmiech, wyglądała, jakby naprawdę ktoś ją skrzywdził.
-Mała, przepraszam... - podeszłam i przytuliłam ją
- Nie masz za co, nic nie zrobiłaś... - spojrzała w moją stronę po czym szybko odwróciła głowę
- Co jest? Widzę, że coś się dzieje, powiesz?
- Nic.. wszystko jest okej
- Julie, widzę.. nie oszukasz mnie, znam cię za dobrze
- Naprawdę wszystko jest okej
- Słuchaj, jestem twoją siostrą i naprawdę widzę, jak coś jest nie tak, a teraz mów
- Wszystko jest dobrze - w tym momencie po jej policzku spłynęła łza, malutką strużkę od razu wytarła szybkim ruchem ręki
- Gdyby było dobrze to nie płakałabyś...
- Nie płaczę - kolejna łezka popłynęła ścieżką poprzedniej
- Wiem, że mnie okłamujesz i nie rozumiem czemu.. nie ufasz mi? - zapytałam siadając na krześle
- Ufam.. tylko...  nie chcę o tym z nikim gadać. Możesz zostawić mnie samą?
- Dobrze, jak będziesz miała ochotę gadać, to po prostu przyjdź
Wstałam i wyszłam tak jak mnie prosiła. Po kilkunastu minutach zapomniałam o tym i zajęłam się tą sprawą. Chciałam osiągnąć swój cel, ale bałam się.. znowu się bałam. W domu nie miałam z kim pogadać, w realnym świecie też, tylko w Internecie miałam jedną jedyną przyjaciółkę,  Valin.  Nigdy się z nią nie spotkałam, nigdy jej nie widziałam, nawet zdjęcia nie chciała mi przysłać. Zastanawiało mnie to i myślałam, że to może jakiś oszust, jakiś 50 letni dziad szukający panienki. Kiedyś zaproponowała mi spotkanie, ale odmówiłam. Szczerze to się bałam. Z jednej strony ufałam jej z drugiej bałam się spotkać. Po obiedzie poszłam do pokoju włączyłam komputer i weszłam na czat, na którym codziennie pisałam z Valin. Była dostępna więc napisałam do niej. Po 5 minutach rozmowa rozkręciła się. Jak zawsze miałyśmy milion tematów do rozmów. Niespodziewanie Valin znów spytała się o spotkanie. Postanowiłam, że będę odważna i zgodziłam się. Miałyśmy spotkać się jutro o 16 pod starą biblioteką. Troszkę zdziwiło mnie miejsce, tam praktycznie nikt nie chodzi. Zero żywej duszy. Zaniepokoiło mnie to, jednak przypomniałam sobie o moim postanowieniu. Do końca dnia w domu był spokój. Wieczorem zaraz po kolacji usiadłam sama w swoim pokoju i włożyłam słuchawki w uszy puszczając piosenkę. Oddałam się jej w pełni i zaczęłam tańczyć do jej rytmu. Kiedy już przyszło jej zakończenie usiadłam spokojnie w miejscu skąd poprzednio porwał mnie jej charakter. Przez dłuższą chwilę siedziałam z głuchą ciszą w uszach. Zero dźwięku, zero muzyki, po prostu cisza. Nie za bardzo zwróciłam na to uwagę, położyłam się i momentalnie usnęłam. Następnego dnia obudziłam się o 10. Od razu pobiegłam do łazienki i umyłam ciało moim truskawkowym żelem pod prysznic. Kochałam ten zapach, szczególnie w późniejszym połączeniu z perfumami. Od roku było tak samo. Sprawdzone perfumy i ten sam środek czystości, jeśli można to tak nazwać. Połączenie tego nie było drogie więc mogłam pozwalać sobie na to cały czas. Teraz również tak zrobiłam. Po wyjściu z łazienki, założyłam moje jeansowe spodenki i białą koszulkę na ramiączka. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, układając grzywkę na bok. Chwyciłam kosmetyczkę ze stoliczka który stoi w centrum mojego pokoju. Wyjęłam z niej kredkę, tusz, puder, pomadkę i eyeliner. Zrobiłam delikatny make-up żeby nie wyglądać jak plastikowa lalka. Dochodziła godzina 12. Zeszłam na dół i od razu skręciłam w prawo kierując się do kuchni.   Otworzyłam lodówkę i zaświeciła przede mną pustkami. Był jeden plasterek sera, jeden szynki, dwa jajka i masło. Wyjęłam to wszystko i połączyłam w jajecznicy. Połączenie tych wszystkich składników wyszło całkiem nieźle. Zjadłam ze smakiem i usiadłam w salonie przed telewizorem. Włączyła i od razu moim oczom ukazały się wiadomości a na samej górze nagłówek:
„DZISIAJ NAJBOGATSZE MAŁŻEŃSTWO W MIEŚCIE ZGINĘŁO W WYPADKU SAMOCHODOWYM , OSIERACAJĄC DWÓJKĘ SWOICH CÓREK!”
Pod spodem widniały numery rejestracyjne samochodu, który został doszczętnie zniszczony przez jadący tir.
- Przecież to mama i tata.. – powiedziałam a w moich oczach momentalnie zebrały się łzy
Nie potrafiłam ich powstrzymać i słony płyn wypłynął mi z oczu w małych strużkach. Chciałam być silna, ale nie udawało mi się. Nagle olśniło mnie, że to dzisiaj miałam się spotkać z Valin. Postanowiłam być silna i wyłączyłam telewizor, nadal myśląc o tym co się stało. W mojej łowie siedziało mnóstwo myśli, jedne związane z rodzicami inne z Valin, a jeszcze inne z siostrą i jak mam jej o tym powiedzieć. Musiałam. To był mój obowiązek. Jestem dorosła i teraz to ja muszę się nią zaopiekować. Zegar wybijał godzinę 14. Wstałam z kanapy w salonie i pobiegłam do pokoju. Poprawiłam fryzurę i makijaż, popsikałam się perfumami, ubrałam buty, zgarnęłam telefon z szafki nocnej, nałożyłam bluzę i wyszłam z domu. Dokładnie zamknęłam drzwi, żeby nikt nie miał możliwości wejścia tam oraz włączyłam alarm, który miałby chronić domu jeszcze lepiej. Odeszłam kawałek i po drodze schowałam klucze do torebki. Kierowałam się w stronę przystanku, z którego miałam wyruszyć w określone miejsce. Ludzie patrzyli na mnie jak na dziwadło. Wiedzieli, że jestem córką Casandry i Marc’a Gomez. Ich wzrok sprawiał, że czułam się bardzo niekomfortowo. Miałam ogromną ochotę odwrócić się i krzyknąć czemu się na mnie gapią. Nie zrobiłam tego, mam choć odrobinę kultury w sobie. Usiadłam na zimnej ławeczce z drewna, chociaż teraz go nie przypominała. Cała zniszczona, obmalowana wulgaryzmami i niestosownymi obrazkami. Nigdy w życiu nie robiłam czegoś takiego, może dlatego że nie miałam z kim… Siedziałam tak bez celu około 20 minut, kiedy w końcu upragniony przeze mnie autobus podjechał. Zerwałam się i wsiadłam do środka. Usiadłam na samym końcu sama na dwu osobowym miejscu. Nie zwróciłam uwagi, kiedy do autobusu wszedł jakiś alkoholik wymuszając pieniądze. Bałam się, że wysiądzie tam gdzie ja, potem pójdzie za mną, pobije, ukradnie klucze a potem wyniesie mi cały dom. To byłoby najgorsze, bo gdzie bym wtedy poszła, jeszcze ja to jakoś, ale moja siostra? Co z nią? Powinna mieć normalny dom pomimo tego wszystkiego co się stało. Powinna mieć rodzinę, może i nie pełną, ale zawsze to coś. Jechałam jeszcze przez 10 minut, kiedy zauważyłam przystanek, a właściwie budkę, gdzie powinnam wysiąść. Zrobiłam to i poszłam w stronę starej biblioteki. Na moim zegarku była 15.40 akurat tyle, ile potrzebowałam na dojście. Zaczęłam zastanawiać się, jak Valin wygląda, jaki ma kolor ozu, czy jest wysoka, czy miła, czy może jednak samolubna, oschła i wredna. Kłębiło się to w mojej głowie i nawet to miłosierne błaganie o zaprzestanie nie pomagało.  Byłam już prawie na miejscu. Zostało jeszcze 5 minut dlatego usiadłam na schodkach i założyłam kaptur od bluzy na głowę. Czas okropnie mi się dłużył, oddech nie był równomierny, ręce były zimne a serce waliło jak oszalałe. Bałam się wstać, nogi miałam jak z waty i upadek byłby normalną rzeczą. Dodałam sobie w duchu słów otuchy, ale to nie podziałało, to tak jak bym rozmawiała wtedy z samą sobą bo tak samotna jestem. Minęły dopiero dwie minuty a ja miałam wrażenie jakby minęło z osiem lat. Niespokojnie sprawdzałam telefon, raz patrząc na godzinę, innym razem modląc się żeby teraz zadzwoniła moja mama i zapytała gdzie jestem. To nierealne, ale nadal nie mogłam przyjąć tego do wiadomości.
- Nudy niemiłosierne, przyrosnę do tych schodów… - pomyślałam i posmutniałam jeszcze bardziej
Nagle moim oczom ukazał się Justin, tak ten Justin, który szedł w moją stronę. W mojej głowie siedziały już tylko te myśli: „Co on tu robi?” „Gdzie jest Valin” „Jest tu specjalnie czy przypadkowo?”. Wtedy o mało co nie dostałam zawału. Chłopak podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic.
- Hej, ty jesteś Selena? – zapytał i ściągnął swój kaptur z głowy
- Tak, co… co ty tu robisz? – wstałam i również zrobiłam to co on
- Wiesz trudno mi się przyznać, ale to ja udawałem Valin…
- Co?!
- Nikt taki nie istnieje, widziałem cię kiedyś na mieście, jako jedyna nie uciekałaś z mojego otoczenia, wiedziałem że twoi rodzice są najbogatsi i znalazłem cię na czacie, chciałem cię poznać… w końcu stawiłaś się w mojej obronie na tym blogu.. – uśmiechnął się dyskretnie
- Czemu chciałeś mnie znaleźć? Nic ci nie zrobiłam, moi rodzice też nie. Chcesz kasy?! – warknęła ostro
- Nie, nie chce… Wystarczy mi tyle ile mam. Chciałem ci podziękować. Nie znasz mnie a broniłaś mnie
- Musiałam, to chodzi o honor, nikogo nie mogą obrażać.. – również się uśmiechnęłam
- A więc… no… wiesz.. Dziękuję
- Ciężko ci się to mówi co nie? Pewnie nikogo w życiu nie przepraszałeś…
- Masz rację, reszta kończy inaczej, ale nie ty…
- Nie ja? – zapytałam z niedowierzaniem i wielkim nie zrozumieniem w głosie
- No tak, ty nie – znowu usłyszałam te słowa wypowiadane przez brązowookiego chłopaka
Zapadła cisza. Spojrzałam na niego po czym szybko spuściłam głowę. Widziaąłm ,że nie interesowało go to. Zaproponował mi spotkanie żeby wycedzić przez zęby to durne puste przepraszam?
- I nie tylko po to.. – zaczął spowrotem
- Czyli? Czego chcesz? Pracy, pieniędzy, alkoholu? Czego?! – ostatni wyraz wykrzyknęłam
- Nie chcę! – również podniósł głos
Po raz kolejny posmutniałam. W moich oczach zebrało się kilka łez ale nie chciałam tego pokazać. Pewnie teraz myślicie, czemu ryczysz? Temu, że nie mogę tego znieść. Stoi przede mną osoba, która siedzi mi w głowie 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, a nie mogę powiedzieć co tak naprawdę czuję.
- Przepraszam – powiedział zauważając, że łzy wypłynęły mi z oczu
- Nie masz za co
- Mam – złapał mnie delikatnie za brodę i podniósł mi głowę do góry
Byłam zszokowana, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu mam się uśmiechnąć, może posmutnieć. Znowu byłam zmieszana.
- Oszukałem cię, nie powiedziałem ci prawdy… naprawdę nie chciałem – ciągnął dalej
- To ja przepraszam, wydarłam się tak na ciebie jakbyś zabił mi rodziców – wtedy nie potrafiłam powstrzymać łez i po prostu popłakałam się
Justin zauważył moje łzy. Chciała je szybko wytrzeć, jednak wyprzedził mnie. To było miłe, słodkie, ale nie mogłam robić sobie żadnych nadziei. Nie znam go, on mnie tak ja go nie, ja znam Valin . Dziewczynę z Internetu a nie chłopaka z szarej rzeczywistości.
- Nie płacz, jesteś zbyt piękna żebyś mogła zalewać się łzami, proszę.. – wypowiedział to z ogromną czułością
To było najpiękniejsze zdanie jakie kiedykolwiek usłyszałam. Ten cham, za którego go uważali, potrafił powiedzieć to tak czule, z takim zainteresowaniem.
- Piękna? Ty chyba pięknej nie widziałeś…
- Masz rację nie widziałem, ale teraz widzę
- Dzięki, że to mówisz, ale ja wiem że to tylko z grzeczności
- Wcale nie, ja nic nie robię z grzeczności, nie wiem co to znaczy, nikt mnie tego nie nauczył, jak coś mówię, to mówię z serca i głowy, a nie ze względu że tak wypada – uśmiechnął się do mnie
- Przestań, na pewno wiesz co to grzeczność – odwzajemniłam uśmiech
- Naprawdę nie wiem, nie mam rodziców, nie mam nikogo, tylko siostrę…
- Siostrę? – zapytałam ze zdziwieniem na twarzy
- Tak, mam siostrę. Chodź pokażę ci coś dobrze? – zapytał trochę smutniejąc
- Okej
Poszłam zaraz za nim. Przeszliśmy kilka przecznic, potem poszliśmy w boczą ścieżkę, potem malutkim laskiem około 20 metrów, a wtedy  moim oczom ukazał się dom. Ogromny dom z kratami w każdym oknie i ogrodzeniem z drutu kolczastego i monitoringiem.  Nie wiedziałam co to ma znaczyć.
- Słuchaj, nie mówię o tym nikomu, ale ty mnie znasz, pisałaś ze mną od miesięcy. Wiem, że mogę ci zaufać, dlatego jak już spytałaś to powiem ci. Widzisz ten dom prawda?
- Widzę i spokojnie możesz zaufać i tak nie mam komu powiedzieć, no chyba że pluszaki mojej siostry się liczą…
- Mam  nadzieję, to jest rodzinna tajemnica. To jest mój dom…
- Twój? Przecież mieszkasz gdzie indziej…
- Tak, w tamtym domu mieszkam przy kumplach, w tym kiedy ich nie ma. A teraz powiem ci coś co cię zszokuje. Proszę nie uciekaj i nie bój się, jesteś bezpieczna.
- Nie ucieknę, obiecuję, nie jestem taka strachliwa za jaką mnie mają – odpowiedziałam patrząc na chłopaka
- To mój rodzinny dom. Moi rodzice nie żyją, tata od 3 lat mam od roku. Oboje z nich zabiła właśnie moja siostra. Jane ma 16 lat i jest chora. Dlatego jest takie zabezpieczenie. Nie była świadoma co robi i kiedy tata próbował złapać ją jak uciekała z domu zabiła go jakimś pierwszym lepszym nożem który zawsze zabierała ze sobą, z mamą robiła to samo. Kiedy zostałem z nią, nie chciałem, aby zajmowali się nią obcy ludzie. Założyłem stalowe kraty, ogrodzenie, monitoring. Przychodzę tu, kiedy ona już śpi. Wtedy zamykam się w pokoju, a potem jeszcze zamykam żelazną bramę, żeby nic mi nie zrobiła. Nie raz próbowała. Ale jestem silniejszy od niej, stąd moja figura. Ćwiczę na siłowni, żeby Jane nie miała nade mną przewagi. Kiedyś uciekła. Musiałem ją goić po całym lesie, a że jest szybka było mi trudno, potem musiałem pokazać jej kto rządzi i zabrać ją do domu. Pomimo tego, jaką krzywdę mi wyrządziła to i tak ją kocham, a teraz mam okazję komuś powiedzieć. Przyjaciele wyśmialiby mnie, nie chcieliby się ze mną zadawać. Ludzie opisują mnie jako gangstera, niebezpiecznego 19 latka, postrach całego Stratford. Nie jestem taki… Tak, biję ludzi, ale tylko tych którzy zagrażają mojemu życiu lub Jane… Wiem, nie znam cię i możesz pomyśleć, że to wymyślam, ale po co bym to robił? – wypowiedział to z ogromnym smutkiem na twarzy po czym po jego poliku spłynęła jedna pojedyncza łza
- Justin, wierzę ci. I znasz mnie. Pisaliśmy ze sobą około pół roku jak nie więcej. Wiesz o mnie wszystko a ja wiem coś o tobie, pomimo tego, że zmieniłeś imię. Bardzo mi cię szkoda, ale też nie mam rodziców, zginęli dzisiaj. Zostałam sama z siostrą nazywa się Julie i ma 17 lat. – Powiedziałam, zaczynając łkać
- Selena, wiem. Dlatego ci to mówię. Chcę cię poznać bliżej, dlatego na początku ci mówię, żebyś wiedziała jaki jestem i jakie konsekwencję są znajomości ze mną… Chcę być szczery i naturalny a nie sztuczny i perfekcyjny..
- Doceniam to, najbardziej cenię w ludziach szczerość i naturalność, nie lubię sztucznych ludzi– moje policzki zamieniły się w ogromny wodospad
- Nie płacz.. – wypowiedział to z taką czułością jak wcześniej po czym przytulił mnie delikatnie
Poczułam się wspaniale. Nie znam go osobiście, ale wiedziałam, że nie jest takim egoistą, jakim ludzie go piszą. Jest zwykłym 19 latkiem. Chociaż nie takim zwykłym. Widział śmierć każdego z rodzica, teraz musi opiekować się siostrą, a właściwie chce, bo gdyby nie chciał mógłby ją gdzieś oddać albo zabić. Do tego potrafi być delikatny, czuły. Nie miałam mu za złe, tego że mnie okłamał. W końcu mówił o sobie, tylko podawał się za Valin.
- Przepraszam, nie powinienem.. – speszył się i puścił mnie w mgnieniu oka
- Spokojnie – uśmiechnęłam się
- Właściwie powodem naszego spotkania jest co innego… Tak owijam w bawełnę, tak jestem tchórzem, tym cholernym tchórzem
- Mów, słucham cię cały czas
- Chciałem cię poznać osobiście, bo.. po prostu bardzo mi się spodobałaś. Nie tylko ze zdjęć ale i z rzeczywistości. Widziałem cię miliony razy na ulicy, w sklepie, w drodze na autobus… Wiem to brzmi jakby cię śledził, ale nigdy tego nie robiłem, dlatego chciałem się spotkać, żeby cię poznać i powiedzieć ci to prosto z mostu, ale stchórzyłem… Zarywać do nic nie znaczącej dziewczyny to nie to samo co powiedzieć to tej właściwiej…  - uśmiechnął się i odwrócił głowę żebym nie zauważyła tego strachu przed odpowiedzią
- Justin… - zaczęłam niepewnie – ja cię właściwie nie znałam.. tak nie znałam, ale broniłam cię, nie chciałam żeby ktoś cię krytykował chociaż nie zna prawdy, bolało mnie jak cię wyzywali… Zawsze zastanawiało mnie czemu oni ci to robią, nikomu nie powiedziałam prawdy oprócz Valin, to znaczy tobie. Wiesz o tym co pisałam na twój temat… Czy to, to coś zmieniło?
- Nie.. o tym dowiedziałem się właściwie na końcu. Już wcześniej chciałem podejść zagadać, ale bałem się odrzucenia, wyśmiania…
- Myślisz, że ja nie? Mi nie wypada podejść i powiedzieć: hej cześć jesteś boski chcę cię mieć… to byłoby co najmniej dziwne…
- No trochę…
- Sam widzisz. Nigdy nie zrobiłam pierwszego kroku, nigdy nie gadałam z żadnym chłopakiem, oprócz nauczycieli.. Dosłownie nigdy. Nie wiem jak to się robi nie umiem…
- Umiesz – uśmiechnął się i podszedł bliżej mnie
- Nie umiem… taka prawda nie ma co ukrywać.
- Gdybyś nie umiała to nie gadałabyś ze mną, a tym bardziej nie o tym – Uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Masz trochę racji… Która godzina?
- Siedemnasta czterdzieści pięć, a czemu pytasz?
- A tak po prostu…
- To teraz skoro już cię znam osobiście, może pójdziemy do tej cukierni obok szpitala?
- Bardzo chętnie – uśmiechnęłam się i przygryzłam delikatnie wargę
Szliśmy około 20 minut. Cały czas gadaliśmy. Rozmowa była bez sensu, ale kleiła się i to był powód dla którego ją ciągnęłam. Tematy były różne, od zainteresowań, po jedzenie i ciuchy. Każdy kto to słyszał pewnie myślał, że się naćpaliśmy. Dla mnie to było takie piękne, że aż nieprawdziwe. Byliśmy już prawie na miejscu, kiedy w oddali zobaczyłam moją siostrę Julie. Wyglądała jak prostytutka, czarna miniówa, czerwone szpile, ostry makijaż i wsiadała do auta jakiegoś faceta. Zdziwiłam się i przestraszyłam w jednym, ale nie mogłam zareagować, pomyślałaby, że ją śledzę czy coś a tego nie chcę. Weszliśmy do cukierni i siedliśmy w stoliku pod samą ścianą, gdzie nikogo nie było. Obecność Justina wywołała małe zamieszanie, ale kiedy ludzie zorientowali się, że jest ze mną uspokoili się i dalej prowadzili rozmowy, a inni korzystali z komputerów.  Justin zamówił  nam herbatę z cytryną i po ciastku. Usiadł naprzeciwko mnie i czekaliśmy aż pracownica cukierni przyniesie nam zamówienie.
- Wiesz… mam wrażenie jakbym znał cię od miliona lat – zaczął mówić dość cicho
- Mi też się tak wydaje, spodziewałam się dziewczyny, a tutaj taka niespodzianka – uśmiechnęłam się

- Lubię zaskakiwać – odwzajemnił mój uśmiech swoim





__________________________________________________________

I jak wam się podoba? przepraszam za taką długą przerwę :c
Piszcie w komentarzach jak się podoba :* 

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział I Część 3

Poczułam delikatne lecz szybkie szarpanie za ramię. Słyszałam jak ktoś wymawia moje imię i w tym momencie otworzyłam oczy. Tak, to był tylko sen, nigdy nie poznałam Justina, nigdy nie spotkałam Caitlin, nigdy nie poszłam na imprezę z Arianą.
- Czy ja muszę marzyć nawet w snach? – zapytałam z rozpaczą w głosie nie zauważając mamy, która stała obok i próbowała mnie obudzić
- Co się stało? Sel, ja z tatą jedziemy dzisiaj do dziadków na weekend, trzeba pomóc w malowaniu domu. Zostaniesz z Julie i przypilnujesz jej dobrze? – zapytała patrząc na mnie z nadzieją w oczach
- Przecież ma 17 lat, sama się przypilnuje – powiedziałam zasypiając na siedząco
- A ty masz 18 i masz się nią zając, żeby nie zrobiła nic głupiego. Idźcie do kina, na zakupy cokolwiek
- Mamo, robisz z niej kalekę, będzie chciała to pójdzie, a ja nie jestem jej do niczego potrzebna, a teraz mogłabyś już wyjść chce się ubrać i wyszykować?
- Tak, już idę, ale masz jej pilnować… a jak nie to możesz pożegnać się z wychodzeniem
Typowa mama, zawsze mi groziła szlabanem, pomimo tego, że nigdy do tego nie dochodziło. Ona uważała moją siostrę za jakieś pięcioletnie dziecko, które trzeba mieć cały czas na oku. Ona nie była już malutką dziewczynką i mogła robić co chciała i nie miałam na to wpływu. Nie chciałam żeby miała taką siostrę jak ja kiedyś. Ally nigdy nie pozwalała mi wyjść. Potem się wyprowadziła i było o wiele lepiej. Tak dla wyjaśnienia Alice, mówię na nią Ally, to siostra moja i Julie, ma 26 lat i nie mieszka już z nami. Wyprowadziła się do innego kraju i tam została. Nie miałam z nią kontaktu od jakichś dwóch trzech lat. Nawet nie wiem, czy nadal tam mieszka. Właściwie to ona nie chce mieć z nami nic wspólnego. Na święta nawet nie zadzwoni, zachowuje się jakby nie była naszą rodziną, jakbyśmy byli dla siebie zupełnie obcy. To trochę przykre kiedy siostra odwraca się od ciebie i innych. Zostawia przyjaciółkę, chłopaka i rodzinę. Tak jakby wszystko miała w dupie. Nawet nie zauważyłam, kiedy Julie weszła do pokoju.
- Hej, mam sprawę.. – usiadła koło mnie na łóżku
- Co jest? – zapytałam wstając z łóżka
- No wiesz, rodzice jadą i…
- Chcesz iść na imprezę prawda?
- No tak jakby, na domówkę u kolegi…
- Nie ma sprawy idź.. nic nie powiem – uśmiechnęłam się
- Jesteś boska, a i właśnie, ładna piżamka w misie – zaśmiała się wstając i idąc w stronę drzwi
- Won – wskazałam palcem na drzwi i zaczęłam się śmiać
Wyszła posłusznie, a ja wyjęłam ubrania z szafy i założyłam na siebie. Dwadzieścia minut później byłam już uczesana i umalowana. Zeszłam na dół żeby zjeść jakieś śniadanie.  Przechodząc przez salon zauważyłam jakiś samochód podjeżdżającym pod nasz dom. Rodzice pojechali, a nikt w rodzinie nie ma takiego samochodu. Z początku się przestraszyłam. Obcy koleś w dodatku w aucie przy domu. Byłam sama z siostrą, z młodszą siostrą. Nie chciałam żeby ktoś zauważył mnie przez okno, dlatego szybko przeszłam do kuchni i napisałam sms do Julie żeby na razie nie schodziła. Nie chciałam żeby i ją ktoś zauważył, a jak nikogo nie będzie widać to da sobie spokój i pojedzie, przynajmniej tak myślałam. Zaczęłam szykować jedzenie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i wyjrzałam przez wizjer. Nigdy wcześniej nie widziałam tej kobiety. Wysoka blondynka, dobrze zbudowana z kilogramową tapetą na twarzy .  Nie otwierałam. Udawałam że nikogo nie ma, choć nie na długo się to zdało. Dzwonek nie ustawał a ja stałam pod drzwiami i modliłam się żeby odeszła. W końcu nie wytrzymałam i zrobiłam to, czego nie miałam robić.
- Kim pani jest? – zapytałam uchylając drzwi
- Słuchaj smarkulo ja nie do ciebie, jest twój ojciec w domu? – odpowiedziała mi  pogardą w oczach
- O na pewno nie będziesz mnie wyzywać idiotko. Wynocha!
- Słucham? Jakim prawem nazywasz mnie idiotką?
- Powiedziałam jasno idź stąd okej? Taty nie ma, papa – pomachałam jej jak koleżance i zamknęłam drzwi
Julie chyba wszystko słyszała bo w natychmiastowym tempie zbiegła na dół.
- I kto to był? – zapytała wchodząc do kuchni
- Jakaś lafirynda, ojca przyszła szukać…
- Co? Jak wyglądała?
- Taka wysoka blondyna z masą pudru na ryju – przewróciłam oczami
- Sel! Ja wiem kto to!
- No to gadaj! – pospieszałam siostrę
- To jest taka babka, ona mieszka nie daleko, chyba pracuje razem z tatą, wiem że podrywa każdego gościa w okolicy
- Ej, a jak ojciec zdradza mamę z nią? – spuściłam głowę w dół
- Weź przestań, nie gadaj nawet tak, widziałaś ją? Ona wygląda jak żywy pasztet
- Nie no, masz rację
Jakoś rozmowa się urwała jednak ja nadal byłam pełna obaw. Może po prostu naoglądałam się za dużo filmów, ale zawsze tak jest, to znaczy zawsze mi się tak wydawało. Wzięłam talerz z kanapkami i usiadłam w salonie. Włączyłam telewizor. Przeleciałam po wszystkich kanałach i nic nie znalazłam. Obecnie w telewizji nie ma żadnych fajnych filmów. Wtedy mnie olśniło, że moja siostra powinna być w szkole. Od razu ją zawołałam. Przyszła od razu.
- A ty nie powinnaś być w szkole? – zapytałam biorąc kolejnego gryza pieczywa
- Nie… odwołali lekcje…
- Tak jasne, nie ściemniaj mi. Słuchaj to, że zostałaś ze mną i pozwoliłam ci iść na imprezę nie znaczy że możesz olewać szkołę tak? Jutro idziesz zrozumiałaś? – rzuciłam jej surowe spojrzenie
- O na pewno nie. Nie będziesz mi rozkazywać.
- Ale jak powiem mamie to ona będzie mogła ci rozkazać
 - Nie zrobisz tego!
- Uwierz, że zrobię. Masz iść do szkoły i koniec. Zawalaj sobie co chcesz ale nie naukę. Chcesz skończyć jako sprzątaczka co codziennie myje po pięćdziesiąt kibli?
- Tak chce.. jezu zluzuj trochę
- Nie, bo to jest poważne, ja już skończyłam, ty też nie długo skończysz i zrozumiesz
- Tak tak jasne, dobra nie truj, ja spadam wrócę wieczorem pa!
- Spoko, ale nie później niż o 24 bo nie wstaniesz jutro!
I znowu zaczęłam się zachowywać jak Ally kiedyś. Bolało mnie to, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby Julie zawalała szkołę dla jakichś imprez czy zabaw, ja też kiedyś taka byłam, a teraz skończyłam szkołę i żałuję, tak, żałuję.  Gdybym jej nie olewała mogłabym mieć jakiś sensowny staż, a nie harówę za 100 zł dziennie. Ale czasu nie cofnę, mogę ewentualnie pomarzyć, albo iść na dobre studia i iść do pracy. Moja siostra myśli, że ja to robię żeby zniszczyć jej życie, ale ja się martwię, chcę, żeby napisała dobrze maturę i żeby mogła robić coś sensownego w życiu. Po krótkich przemyśleniach wstałam i poszłam do pokoju. Cały dom pusty. Tylko ja… znowu powtarza się ta sama sytuacja. Dotarło do mnie, że nie mam żadnych znajomych z którymi mogłabym spędzić czas. Nie miałam nikogo. Trochę mnie to zasmuciło. Włączyłam komputer i weszłam na kilka stron, które odwiedzam codziennie. Na jednej z nich znalazłam taki artykuł:
„Justin Bieber, młody gangster. Całe Stratford opanowane przez jednego nastolatka.  Ludzie nie chcą wyjść na ulicę ani publicznie się wypowiedzieć! Co jest powodem? Otóż strach, po prostu się boją. Wolą milczeć niż mówić prawdę. Co się dziwić, nigdy nie wiadomo co chłopakowi strzeli do głowy i co zrobi. Pobije, podpali dom, porwie rodzinę, okradnie albo jeszcze coś gorszego. Czy faktycznie milczeniem jest kluczem do życia w zgodzie z 19 latkiem? Czy dzięki temu stanie się spokojny i nikt mu nie zalezie za skórę?”
- Co za idioci! – wrzasnęłam na cały dom – jak można tak oczerniać ludzi?!
Oczywiście, że się zdenerwowałam. Może i go nie znałam, nie wiedziałam jaki jest, ale bolało mnie jak wypisywali takie rzeczy. To nawet nie była prawda. Trzeba było go mocno zdenerwować żeby przynajmniej kogoś uderzył a co dopiero mówią o jakimś podpalaniu. Może oni sami to robią a potem zwalają winę na Justina. Kilka minut później moją uwagę zwrócił inny artykuł. Brzmiał mniej więcej tak:
„Caitlin Beadles kiedyś grzeczna dziewczynka i najlepsza uczennica w mieście, dziś postrach wszystkich dziewcząt z osiedla. Nastolatka należy do gangu Justina Biebera. Dużo ludzi widziało ją w jego towarzystwie. Informatorzy donoszą że 19 latka bierze narkotyki, pali papierosy i pije alkohol. Ale również znęca się nad dziewczynami, które nie zostały obdarzone idealnością. Uważa się za najlepszą na świecie i poniewiera drugim człowiekiem. Ostatni pobiła 15 letnią Agelinę. Dziewczyna leży w szpitalu na oddziale intensywnej terapii i walczy o życie. Caitlin nawet jej nie odwiedziła ani nie przeprosiła rodziców jak twierdzi miała swój powód. Jaki? Czy faktycznie było aż tak poważnie, że mogła dopuścić się pobicia?”
To zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Pisza o rzeczach które nie miały miejsca. Może ona ma problem a picie i ćpanie to jej ucieczka od tego. Według mnie z tym alkoholem to bardzo przesadzili, jak by oni nigdy się nie upili do nieprzytomności, a jak byli nastolatkami to pewnie nie raz wracali do domu napruci i ledwo żyli. Tak to jest w dzisiejszych czasach. Ocenia się człowieka po jednej wpadce a codzienne zachowanie czy charakter się nie liczy. Bo po co… za dużo ludzi byłoby dobrymi. Chciałam coś zrobić w tej sprawię dlatego napisałam do tego portalu pewnego maila. Byłam  ciekawa czy później go ogłoszą lub zmienią zdanie. Niestety chyba jednak pogorszyłam sprawę. Kilka dni później napisali coś takiego:
„Pewna dziewczyna napisała do naszych redaktorów taką o to wiadomość: „Czego wy chcecie od Justina? Zrobił wam coś? Ciągle go oczerniacie i krytykujecie, nie wiecie jaki jest naprawdę… może przemyślicie to” My wrażenie, że to kolejna ofiara Justina, która broni go i nie chce żebyśmy mówili prawdę. Droga autorko, my mówimy całą prawdę, naprawdę musisz się z tym pogodzić. Justin nie jest grzecznym chłopczykiem.”

To zdenerwowało mnie tak jak nigdy dotąd. Rodzice nic nie wiedzieli siostra też… nie wiedziałam co teraz zrobić. Po paru godzinnych przemyśleniach wpadłam na pewien pomysł…



____________________________________________________________
                                             może być? piszcie opinie :)








niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział I część 2

Było około godziny 16, kiedy wyszłyśmy z centrum handlowego. Caitlin nie wracała razem ze mną autobusem, musiała jeszcze chwilę zostać i poczekać na mamę.  Trochę szkoda, bo chciałam z nią jeszcze pogadać. Pożegnałyśmy się. Poszłam na przystanek i usidłam na drewnianej ławeczce. Zaczęła mnie zastanawiać jedna rzecz, jak ja sobie poradzę z tymi torbami… Miałam ich aż 6. Wszystkie pełne.  Siedziałam tak około 20 minut. Wreszcie oczekiwany przeze mnie autobus przyjechał. Udało mi się do niego wsiąść. Zajęłam miejsce przy oknie a na siedzeniu obok postawiłam moje zakupy. Oczywiście nie wszystkie się zmieściły. Jadąc zaczęłam myśleć, czy dobrze robię idąc na tą imprezę i jak powiedzieć rodzicom. Nigdy wcześniej nie byłam na tak poważnej imprezie… Zresztą nigdy nie byłam na żadnej imprezie. Kiedyś koleżanka zaprosiła mnie na swoje urodziny. Ale to nie to samo, tym bardziej że byli u niej rodzice i ciągle przeszkadzali. Trochę się bałam, że nie zaaklimatyzuje się tam i po prostu spanikuję i wrócę do domu. Tym razem dość szybko znalazłam się w domu. Od razu pobiegłam do pokoju, żeby rozpakować ubrania i schować je do szafy. Z początku chciałam je ukryć, żeby nikt ich nie znalazł, ale potem wydało mi się to trochę kiepskim pomysłem i położyłam je razem z innymi. Nie mogłam się przyzwyczaić do takiego widoku mojej szafy. Zawsze gościły tam same bluzy, dresy, jeansy i krótkie spodenki, a teraz? A teraz kilka sukienek, jakieś bluzki i spódnice. Nagle dostałam sms od Ariany.

Od: Ariana
Sel, zmiana planów będę o 21, chyba się nie gniewasz? :p

Od razu jej odpisałam.

Do: Ariana
Jasne, to nawet lepiej dla mnie zdążę się przygotować xD

Trochę się uspokoiłam, bo miała więcej czasu na przygotowanie. Chociaż ta godzina niewiele mi da. Zawsze szykuję się godzinami, a teraz ma raptem 4 godziny. Jak dla mnie to naprawdę mało. Makijaż, strój, buty… to trwa najdłużej. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Po 15 minutach wyszłam i skierowałam się w stronę pokoju. Zaczęłam się zastanawiać co lepsze: sukienka, czy spódnica? Wypadło na sukienkę. Już po chwili miałam ją na sobie. Idealnie czarna, sięgająca przed kolana. Nie ukrywam wyglądałam w niej dość fajnie. W tym momencie do pokoju weszła mama.
- Gdzie się wybierasz? – zapytała patrząc znacząco na mój ubiór
- Em.. dzisiaj jest impreza…
- Nie zamierzałaś mi powiedzieć?
- Chciałam, ale…
- No już dobrze, nie tłumacz się możesz iść tylko nie możesz wrócić później niż o 4 – uśmiechnęła się – ślicznie wyglądasz
Wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Miałam najlepszą mamę na świecie. Może zgodziła się dlatego, że nigdy wcześniej nigdzie nie byłam, a może po prostu stwierdziła, że jestem dość dorosła żeby uczestniczyć w zabawach. Ale mniejsza z tym. Zostało mi jeszcze trochę czasu, zabrałam się za makijaż. Tutaj było pod górkę, nigdy nie malowałam się na takie wydarzenie, szczerze mówiąc nigdy też nie malowałam się w taki sposób, zawsze używałam kredki, tuszu do rzęs i pudru. Tak naprawdę nic, bo tego używają 12 latki, a ja… a ja jestem trochę dużo starsza od nich. Może to właśnie to przyciągało dzisiaj uwagę ludzi? Może nie są zwyczajni oglądać dziewczyn bez makijażu, albo z takim lekkim? Tego nadal nie wiem, chciałam się dowiedzieć, ale jak? Przecież nie podejdę i nie zapytam wprost. To by było co najmniej nienormalne. Po półtorej godzinie miałam już na twarzy odpowiedni makijaż. Nawet dobrze to wyglądało. Teraz nie poznawałam sama siebie w lustrze. To nie był codzienny widok.
- Ło, aż mnie zatkało! – Julie weszła do pokoju
- Co ci? – zapytałam spoglądając na nią, jednak starałam się nie odrywać wzroku od lustra
- Nic, tylko teraz wyglądasz sto razy lepiej – uśmiechnęła się i posłała mi buziaka
- Co ty taka miła dla mnie co?
- A nic, przyznaj się teraz, że idziesz tylko po to żeby wyrwać Justina… - powiedziała siadając na łóżku – mam rację?
- No, może trochę, ale to nie tylko ten powód…
- Serio jesteś szalona
- A może przypomnę ci jak ty próbowałaś poderwać swojego chłopaka hm?
- Nie dzięki – zaśmiała się – a z kim idziesz?
- Z Arianą…
- Z tą lalusią? No błagam cię…
- Słuchaj, ona nie jest taka jak o niej mówią, tak naprawdę jest bardzo fajna
- Jak tam chcesz..
Tak, okłamałam siostrę. Nie znam Ariany tak dobrze i nie mogę powiedzieć czy jest fajna czy nie, ale Julie mi uwierzyła i to się liczyło, ona zawsze miała masę przyjaciół, dom codziennie był pełny, a ja… ja zawsze siedziałam sama. Moją najlepszą przyjaciółką byłą właśnie Julie. Nikt mnie nigdy nie lubił, sama nie wiem czemu, myślę, że to dlatego, że zawsze byłam cicha i mało się odzywałam. Le wracając do tematu imprezy, byłam już prawie gotowa, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Włożyłam moje nowe czarne szpilki zabrałam torebkę, skórę i zeszłam na dół. Kiedy otworzyłam zobaczyłam Arianę. Muszę przyznać, że naprawdę ślicznie wyglądała.
- Jezu, Sel, to naprawdę ty?- zapytała patrząc z ogromnym zdziwieniem
- No chyba tak  - zaśmiałam się
- Na prawdę ogromna zmiana, ale… na lepsze, serio
- Nie przesadzaj
- Sama wybrałaś ciuchy?
- Byłam na zakupach i spotkałam tam taką jedną dziewczynę, ona mi pomogła – uśmiechnęłam się
- A co to za dziewczyna?
- Caitlin… em.. nie znam nazwiska nie spytałam
- Czy ty mówisz o TEJ Caitlin? O Caitlin Beadles?! – zapytała robiąc wielkie oczy
- Chyba tak… a co się stało? – spojrzałam pytającym wzrokiem
- Ty naprawdę nie wiesz kto to?
- No.. nie – speszyłam się
- Caitlin Beadles to jedna z tego „gangu” Justina, jest taka jak on.. wredna, podstępna żmija..
- Wydawała się fajna.. – zaprzeczyłam
- No właśnie wydawała się, lepiej trzymaj się od niej jak najdalej
- Ale właściwie to czemu?  - dopytywałam
- Słuchaj, ona jest jak Justin. Zaleziesz jej za skórę to wylądujesz w szpitalu, jak nie gorzej
Nie wierzyłam Arianie, bo jak dla mnie Caitlin nie była tą złą. Wydawała się normalna, ale też nie byłam pewna czy mówimy o tej samej osobie. Razem z Arianą wsiadłyśmy do mojego samochodu. Zapięłyśmy pasy i powoli ruszyłyśmy.  Nawet nie wiedziałam dokąd jadę, trochę się bałam, że zabłądzimy lub coś. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Dotarłyśmy na miejsce i moim oczom ukazał się pięknie rozświetlony klub.
- Sel, ja idę przywitać się z przyjaciółkami, poradzisz sobie? – zapytała kierując się  w stronę wejścia
- Tak jasne – uśmiechnęłam się
Tak naprawdę nie wiedziałam czy sobie poradzę. Trochę się bałam, ale postanowiłam stawić temu czoło.
- Ej, Sel! – usłyszałam głos Caitlin kilka metrów od siebie
- O, hej – uśmiechnęłam się
-Chcesz iść ze mną? Poznasz nowe dziewczyny hm?
- No pewnie – od razu się zgodziłam
Weszłyśmy do klubu i od razu zauważyłam grupkę dziewczyn, przy których od razu się znalazłyśmy. Caitlin przedstawiła mi wszystkie po kolei. Widać było, że mnie zaakceptowały i polubiły.
- Chcesz jeszcze kogoś poznać? – Caitlin spojrzała na mnie
- Kogo?
- Kogoś, kto bardzo chciałby cię poznać – uśmiechnęła się
- Czyli? – zapytałam  patrząc na nią
- Mam na myśli mojego przyjaciela..
- Kim on jest?
- Ale obiecaj, że mi zaufasz okej?
- Zaufam
- Mam na myśli Justina… - opuściła głowę
- Justina Biebera? – uśmiechnęłam się
- No tak, prosił mnie, żebym cię z nim zapoznała, ale jak nie chcesz to wiesz…
- No pewnie że chcę!

To było moje marzenie. Poznać chłopaka, którego znałam z afer telewizyjnych. Kilka razy widziałam go w sklepie lub na ulicy ale nigdy do niego nie podeszłam. Szczerze to się bałam, dokładnie tak, bałam się. Wyszłam wraz z Caitlin z klubu i poszłyśmy gdzieś na tyły. Z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej nie byłam w stu procentach pewna czy dobrze robię. Doszłyśmy na miejsce i wtedy go zobaczyłam. Te idealne włosy, mega uśmiech, cudna twarz, wspaniałe brązowe oczy. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.  Trochę się rozmarzyłam i nie zauważyłam, kiedy Justin do mnie podszedł…

__________________________________________________________
                    plis piszcie co myślicie :D

Rozdział I Część 1

*Selena*
Tego dnia obudził mnie dzwoniący telefon, było około 10. Wyjęłam rękę spod kołdry i odebrałam.
- Halo? – mruknęłam zaspana
- Cześć! – Usłyszałam piskliwy głos Ariany i automatycznie odsunęłam telefon od ucha
- Cześć… Co chcesz?
- Dzisiaj wieczorem jest impreza i pomyślałam, że może chciałabyś iść ze mną i jeszcze kilkoma dziewczynami, to jak?
- Nie dzięki! – rozłączyłam się szybko i odłożyłam telefon
Nie wiem, o co jej dokładnie chodziło, nigdy nie zaproponowała mi imprezy, a teraz zadzwoniła jak do swojej najlepszej przyjaciółki. Od razu pomyślałam, że chce zrobić coś, co by mnie upokorzyło przy wszystkich.  Wstałam i pobiegłam w stronę łazienki. Wzięłam poranny prysznic, a następnie ubrałam się w moje ulubione ciuchy. Został mi jeszcze makijaż i fryzura. Z tym zawsze schodziło mi się bardzo długo. Nagle do pokoju wbiegła zapłakana Julie, moja siostra.
- Co się stało? – zapytałam przytulając ją
- Ten, ten koleś. Justin chyba.. pobił mojego chłopaka.. – powiedziała przez łzy
- Co? Jak to? Dlaczego? – niedowierzałam jej słowom
- Po prostu. Kiedyś coś się wydarzyło i postanowił się po prostu zemścić.
- O boże… - przytuliłam ją jeszcze mocniej – nie płacz, spokojnie, będzie dobrze…
- On naprawdę jest taki jak mówią, jeden wielki cham, nie wiem co ty w nim widzisz
- Może te śliczne oczy, uśmiech… - mówiłam  z rozmarzeniem
- Ej! – te słowa wyrwały mnie z mojego świata
- Sorki – speszyłam się
Jeszcze chwilę posiedziałyśmy w moim pokoju. Siostra pomogła mi się uczesać i umalować. Zeszłyśmy na dół żeby zjeść jakieś małe śniadanie. Przechodząc przez salon usłyszałam słowa prezenterki wiadomości: „Po Stratford panoszy się niebezpieczny 19 latek. Pije i pali i nie szanuje drugiej osoby.  Ludzie boją się wyjść na ulice, żeby na niego nie natrafić. Policja jest w trakcie dochodzenia o pobicie 16 letniego James’a W. „ Wyłączyłam telewizor żeby nie słuchać tych głupot. Usiadłam na swoim miejscu przy stole i posmarowałam bułkę masłem orzechowym.
- Sel, czemu wyłączyłaś?
- Nie mogę tego słuchać.
- Nie możesz słuchać prawdy? – Julie spojrzała na mnie z niedowierzaniem
- Jakiej prawdy?
- Sama wiesz, że tak jest. Ludzie boją się wyjść na ulicę, on pali i ćpa. Sel proszę nie żyj marzeniami
- Nie… Ja wiem, że on taki nie jest…
- Nie wiesz, nie znasz go… - powiedziała wstając od stołu
- Może i nie…
- Naprawdę, nie żyj marzeniami,  potem będziesz tylko cierpieć – przechodząc koło mnie poklepała mnie po ramieniu
Po jej wyjściu zaczęło do mnie docierać, że ona ma rację. Tak, ja żyję marzeniami. Nigdy z nim nie będę, nigdy z nim nie porozmawiam, nigdy do niego nie podejdę. Prawda jest taka, że się boję tak jak inni ludzie. On jest niebezpieczny, ale w moich oczach jest zupełnie inny. To może wydawać się dziwne, bo go nie znam, ale mam przeczucie, że gdzieś w środku wcale nie jest taki. Siedziałam jeszcze chwilę przy pustym stole, kiedy zebrałam się w sobie i napisałam sms do Ariany.

Do: Ariana
Hej, jednak to przemyślałam, idę z tobą na tą imprezę
J

Od: Ariana:
Super, przyjdę po ciebie o 20, bądź gotowa :P


Od razu zaczęłam zastanawiać się, co mam założyć. W końcu to nie jest żadna domówka, tylko prawdziwa, poważna dyskoteka. Miałam ogromny kłopot, bo w mojej szafie nie było czegoś odpowiedniego. Jedynym wyjściem było pojechanie do sklepu na mini zakupy. Tylko… co kupić? Kolejne zmartwienie na mojej głowie.
- Dam radę! – powiedziałam spoglądając na swoje odbicie w lustrze
Poszłam do przedpokoju, założyłam buty i bluzę i wyszłam.  Szłam w stronę przystanku autobusowego. Mnóstwo ludzi patrzyło się na mnie jak na dziwadło, pomyślałam, że coś jest nie tak w moim ubiorze. Przeanalizowałam po kolei każdą część garderoby i nic takiego nie znalazłam. Buty okej spodnie i bluzka w pasujących do siebie kolorach. Wyjęłam małe lusterko i przejrzałam się. Makijaż i włosy w porządku. Miałam ochotę stanąć przodem do nich i wrzasnąć co jest ze mną nie tak, ale nie miałam odwagi. Powoli dochodziłam do przystanku, kiedy podjechał autobus. Wsiadłam i zajęłam miejsce na tyle. Był prawie pusty. Kilka osób siedziało na przodzie i matka z córką po środku. To było dziwne, bo zawsze był pełny, a czasami nie dało się wejść. Jechałam 30 minut. Reszcie dotarłam na miejsce. Stałam przed największym centrum handlowym w mieście. Poszłam przed siebie i już po chwili znalazłam się w moim ulubionym sklepie, ale był problem, tu nie było ciuchów na takie okazje. Wyszłam i skierowałam się w stronę innych sklepów. Nie spotkałam nic, co by przyciągnęło moją uwagę. Nie lubię ubrań w tym stylu, więc co się dziwić. Bardziej przykuwały wzrok bluzy, jeansy, luźne bluzki… Musiałam wziąć się w garść i znaleźć wreszcie coś odpowiedniego. Po drodze wpadłam na jakąś nieznaną mi dziewczynę.
- Ej, uważaj jak leziesz! – warknęła
- Przepraszam.. – wyjąkałam
- Czego ty w ogóle tu szukasz? – zapytała z pogardą  oczach
- Ubrania na dzisiejszą imprezę
- Mówisz o TEJ imprezie?
- No tak..
- To zmienia postać rzeczy. Pomóc ci? – rzuciła i uśmiechnęła się
- Jakbyś mogła…
- Nie ma sprawy. Jestem Caitlin
- Sel.. em.. to znaczy Selena
Caitlin uratowała mi życie. Dzięki niej znalazłam coś, co będzie idealne. Znalazłam z nią kilka wspólnych tematów. Okazało się, że mieszka kilka dzielnic dalej ode mnie. To była pierwsza osoba z którą rozmawiałam normalnie. Nie zacinałam się, nie bałam powiedzieć własnego zdania. Nic.
- Caitln, czy coś jest ze mną nie tak? – zapytałam smutniejąc
- Czemu coś by miało być nie tak? – odparła zdziwiona
- Jak szłam na przystanek to wszyscy się na mnie gapili jak bym jakiś wyrzutkiem z cyrku była…
- Wydawało ci się. Naprawdę wszystko jest okej – uśmiechnęła się
- Oby…

Jeszcze przez dwie godziny chodziłyśmy po sklepach i oglądałyśmy obrania. Jakoś przekonałam się do tego stylu i zaczął mi się podobać, co jest co najmniej dziwne. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że założę coś takiego, nawet w przymierzalni. 
_________________________________________________________________________________
                                          I jak? Nadaje się? Piszcie w kom czy może być :)