poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział IX

SELENA

Jeszcze przez chwilę sprzeczałam się z Justinem, co przerwał mi dźwięk sms’a którego dostał.

- Sms – mruknęłam spoglądając na niego
- Weź i przeczytaj, a potem powiedz od kogo i o co chodzi – powiedział kierując się w stronę łazienki, a po chwili zniknął za drzwiami

Tak jak powiedział, wzięłam jego telefon, przejechałam palcem po ekranie i weszłam w wiadomości. Od razu otworzyła się ta najnowsza. Zaczęłam czytać i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Od razu doznałam szoku. Miliony myśli przelatywało mi przez głowę. Nie mogłam się powstrzymać i kiedy tylko Justin wrócił wybuchłam.
- Justin co to ma znaczyć?! – wrzasnęłam patrząc na niego
- Ale co? – zapytał zdziwiony
- Może nie wiesz.. – powiedziałam sarkastycznie
- No nie wiem, powiesz mi czy tylko będziesz krzyczeć?
- No na przykład to: Kochanie czekam na ciebie mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy – zacytowałam
- Co?
- no jak widać, nie wierzysz to masz zobacz! – rzuciłam w niego telefonem
- Sel, proszę uspokój się… - powiedział błagalnym tonem
- Jak mam być spokojna, kiedy dostajesz takie sms?! No jak?!
- Proszę… nie krzycz tylko pomyśl racjonalnie…
- Czyli że tak nie myślę?!
- Nie, kiedy jesteś zła to nie.

Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie umiałam ich powstrzymać, dlatego postanowiłam po prostu puścić je wolno.

- Proszę nie płacz… - usłyszałam jego czuły głos
W myślach przeklęłam. Zawsze, kiedy tak mówiłam uspokajał się, dosłownie. Wiedział jak mnie uspokoić. To czasem było przydatne ale czasem, aż żałowałam, że tak dobrze mnie zna. Nie odezwałam się słowem. Usiadłam na kanapie i oparłam ręce na kolanach, a zaraz na nich głowę. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Może to była pomyłka? A może celowo wysłany sms z prawdą, albo próba skłócenia mnie z nim? Nie wiem, po prostu nie wiem.
- Sel, proszę… spójrz na mnie

Ponownie nie odpowiedziałam, ale wykonałam to, o co prosił. Podniosłam głowę i utkwiłam wzrok w nim.

- Wierzysz w tego sms’a? Myślisz, że to prawda? – zapytał z ogromnym smutkiem w głosie
- Nie wiem… sama nie wiem co o tym myśleć. Jaki mam dowód, że nie kłamiesz i naprawdę nie wiesz od kogo ten sms?
- Jaki miałbym cel w okłamywaniu cię? Pomyśl chwilę… Słuchaj, nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. A mówiąc „czegoś takiego” mam na myśli zranienie cię. Nie umawiałbym się z tobą i do tego jeszcze z jakąś dziewczyną. Tak, to staromodne, ale tak jest. Wiem, co mówię. Jestem tego świadomy. Jeśli mi ufasz uwierzysz, bądź nie. To twoja decyzja a ja nie będę na ciebie naciskać żebyś powiedziała mi jakie jest twoje podejście do tego.
- Justin…
- Czekaj, daj mi dokończyć.
- No dobra
- Wiem, że dotknęło cię to, i nie mów mi że nie, bo wiem jak jest. Wiem też że trudno jest ci uwierzyć w to co mówię, ale chcę żebyś była ze mną szczera dlatego ja też jestem z tobą szczery. Nie chcę żyć w kłamstwie, jeśli chodzi o nas. Po prostu nie chcę. Gdybym miał inną, powiedziałbym ci i prawdopodobnie nie utrzymywałbym już z tobą kontaktów, ale wiesz dlaczego tak nie jest? Bo nie mam nikogo innego, a ten sms to zwykła próba skłócenia nas, albo zwyczajna pomyłka. Myślisz, że ja nigdy nie wysłałem do kogoś jakiegoś sms’a przez pomyłkę? Powiem ci, że tak było, dlatego również uważam, że i to była pomyłka. Ale twoja decyzja, jako co to uznasz.
- Justin… - zaczęłam, ale łzy przeszkodziły mi powiedzenie czegokolwiek, długo zbierałam się w sobie żeby coś wydukać aż w końcu udało mi się – wierzę ci
- Dziękuję – poczułam jak delikatnie mnie przytula

Fakt był taki, że uwierzyłam. Owszem, nie miałam stu procentowej pewności, ale ufałam mu i chciałam, żeby to co powiedział było prawdą. Miał rację, ja też kilkakrotnie wysłałam sms do nie tej osoby do której powinnam. Sam wiedziałam, że to ma sens. Dlatego właśnie tak łatwo uwierzyłam. Poza tym, mam do niego ogromne zaufanie, a właściwie na tym opiera się związek.

- Przepraszam, że tak na ciebie nawrzeszczałam, nie chciałam tylko po prostu zdenerwowałam się – powiedziałam bardzo cicho i z ogromnym smutkiem w głosie
- Nie masz za co przepraszać, to normalne, każdy by się zdenerwował

W tym momencie przerwał nam dzwoniący telefon. Justin wstał i odebrał go. Nie słyszałam kto dzwonił, ale wsłuchałam się w odpowiedzi Justina, to było co najmniej bardzo dziwne. Po raz kolejny dzisiaj nie wiedziałam co powiedzieć.

JUSTIN

Już miało być tak idealnie, ale ten durny telefon musiał to zniszczyć. Sięgnąłem po niego i odebrałem.

- Hej Justin – usłyszałem głos Caitlin w słuchawce
- No siema, co jest? – zapytałem dość oschło
- Słuchaj, kilka spraw wymknęło się spod kontroli, jesteś potrzebny natychmiast – położyła ogromny nacisk na ostatni wyraz
- Co? Ale jak to? Nie mogę teraz…
- Musisz, od tego zleży… wszystko.
- Dobra okej, zaraz będę, ale gdzie mam iść?
- Tu gdzie zawsze, pośpiesz się
Co ma znaczyć, że kilka spraw wymknęło się spod kontroli? Po co jestem potrzebny, co poszło nie tak? Tyle myśli przeleciało mi przez głowę, że trudno było zachować zdrowy rozsądek. Wiedziałem jedno, musiałem zabrać Sel ze sobą. Jeśli mówią, że sprawy wymknęły się spod kontroli, nie wróży to nic dobrego.
- kochanie… - zacząłem dość niepewnie bojąc się jej reakcji
- Tak? – zapytała z uśmiechem na twarzy, którego przed chwilą jeszcze nie było
- Muszę gdzieś jechać i… ty musisz jechać ze mną – powiedziałem oczekując na jakiś krzyk, albo coś w tym rodzaju
- No dobrze, ale po co?
- Nie zadawaj teraz pytań, tylko zakładaj bluzę buty i idziemy do samochodu

Na szczęście, Selena nie zadała mi więcej pytań i zrobiła tak jak poprosiłem. Ostrożnie zamknąłem dom i już po chwili siedzieliśmy w samochodzie jadąc do celu. W czasie drogi prawie wcale się nie odzywaliśmy. Nie byłem w nastroju do rozmów i Sel dobrze o tym wiedziała, dlatego nie pytała. To dobrze, bo nie chciałem powiedzieć w nerwach czegoś nieodpowiedniego.

- Bardzo jesteś na mnie zła? – przerwałem tą ciszę
- Nie, nie jestem na ciebie zła – stanowczo zaprzeczyła
- Wiem, że jesteś, ale obiecuję, że jak tylko to załatwię to wrócimy, okej? – uśmiechnąłem się
- Okej – odwzajemniła mój uśmiech, swoim, większym od mojego

Było około 15, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Od razu wyskoczyłem z samochodu i poszedłem w odpowiednim kierunku. Sel zrobiła to samo idąc za mną krok w krok. Właściwie to nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Ale po poprzednim tonie Caitlin wywnioskowałem, że to nie będzie nic fajnego. Doszliśmy na miejsce, gdzie byli już wszyscy wtajemniczeni w ten bałagan.

- Co jest? – zapytałem witając się przyjacielskim uściskiem z John’em
- Justin… - zaczął siedzący koło Caitlin brunet
- No słucham…
- Chodzi o to, że sprawy nie mają się za dobrze. – wtrąciła się Caitlin i walnęła prosto z mostu
- Okej, to już zdążyłem wywnioskować po twoim telefonie, ale co dokładnie? – nalegałem żeby mi szybko powiedziała
- Słuchaj, najpierw się uspokój. A teraz posłuchaj mnie uważnie okej? Skup całą swoją uwagę na moich słowach. Możesz?
- Tak jasne. Wal.
- Pamiętasz jak no wiesz załatwiłeś tego kolesia rok temu?
- No pamiętam.. i?
- I teraz mamy poważny problem. Znajomi tamtego gościa dowiedzieli się kto to zrobił, dowiedzieli się gdzie mieszkasz kim jesteś, dosłownie wszystkiego, a teraz chcą zrobić z tobą to samo. – powiedziała dość szybko a ja zacząłem przetwarzać to co powiedziała
- Jakim kurwa cudem się dowiedzieli?! Jakim?!
- Justin zluzuj, usiądź, ogarnij się i pogadamy jak będziesz spokojny. – głos John’a dobiegł moje uszy
- Nie! – wrzasnąłem – Nie będzie spokoju! I co?! I oni myślą, że im się uda?! Ha! Idioci.. nigdy, nigdy mi nic nie zrobią. Oni są głupi, a ja nie dam się im podejść. Dokładnie wiem jaki będzie ich następny krok. W takim razie i nimi musimy się zająć
- To może się źle skończyć – Caitlin od razu zaprotestowała
- Słuchaj, nie będą mi żadne kołki fikać. Nie ma takiej opcji. Zbliżą się i pożałują. Proste, wystarczająco proste żeby zrozumieli. Na początek dostaną ostrzeżenie, ale jeśli to nie pomoże, to cóż.. ich problem.
- Justin.. to co mówisz ma sens, przyznam ci rację. Caitlin, nie możemy się poddać poza tym to Justin jest tutaj tym głównym, nie mogą zobaczyć, że się boimy – wtrącił Luke
- Róbcie co chcecie, ale żeby potem nie było że nie ostrzegałam – Caitlin ponownie zajęła swoje miejsce

Wiedziałem, że poddała się tylko dlatego, że ja i Luke mieliśmy rację. Zawsze miałem najlepsze pomysły i zawsze wypalały. Wtedy natrafiłem na przestraszony wzrok Sel. Od razu coś ścisnęło mi żołądek.

- To wszystko? – zapytałem oschle, powoli wstając
- Tak, jutro obgadamy resztę – od razu odezwał się John
- Dobra to spadam, na razie
Wstałem całkowicie i zabrałem Sel ze sobą prosto do samochodu. Wsiedliśmy i już po chwili ruszyłem. Cały czas widziałem jak zżera ją coś od środka i cały czas widziałem tą przestraszoną minę.
- Sel, skarbie… - przerwałem niezręczną ciszę

Nie odpowiedziała mi ani słowem. Spojrzałem na nią, nie odrywając wzroku od drogi.

- Proszę, spójrz na mnie.. – poprosiłem czułym głosem
- Słucham? – podniosła na mnie wzrok a ja zobaczyłem strach w jej oczach
- Powiedz mi co jest…
- Nic… a co ma być?
- Sel, proszę widzę. Dlatego powiedz mi co się dzieje
- Boje się… - wymamrotała i natychmiast spuściła ze mnie wzrok
- Czego?
- Że przez to co planujecie coś ci się stanie i stracę cię na zawsze…
- Nie stracisz, nigdzie się nie wybieram
- Nie mów tak, nie możesz kontrolować życia Juss..
- Wiem, co robię i wiem, że gdyby to było bardzo ale to bardzie niebezpieczne nie pisałbym się na to.
- Nie kłam, znam cię i wiem, że choćbyś miał zginąć, to chciałbyś ich załatwić – spojrzała przez szybę
- Słuchaj, nie martw się. Wiem co robię. Jutro przemyślę z resztą to wszystko i jeśli uznamy że to zbyt niebezpieczne, to obiecuję ci, że nigdzie nie pójdę, pomimo tego że chcę, ale nie chcę żebyś się martwiła, okej? – zapytałem głaszcząc ją po policzku jednocześnie zatrzymując się na czerwonym świetle
- Dobrze – uśmiechnęła się patrząc na mnie – a teraz jedź, zielone

Ruszyłem w stronę domu gdzie już po chwili się znaleźliśmy. Ogólnie resztę dnia spędziliśmy w bardzo przyjemnej atmosferze. Oglądaliśmy jakieś filmy, wygłupialiśmy się i co było najdziwniejsze, gotowaliśmy, ale skończyło się na zamówieniu pizzy.

**

Dzisiaj po raz kolejny miałem spotkać się z resztą gangu. Było trochę niezręcznie, bo pomimo tego, że nie pokazywałem strachu to bałem się, ale nie ich, ani nie o siebie, tylko o moją dziewczynę. Nasi wrogowie są bystrzy – no bo kto w tym „biznesie” nie jest bystry.. – i zrobią wszystko żeby zniszczyć mnie i całą resztę, jeśli nie skrzywdzą mnie fizycznie mogą zrobić to psychicznie a wtedy sam sobie wykopię grób. Cóż… takie  jest życie. To już nawet nie powód, że robię to co robię, ale wszędzie czekają ludzie, którzy cię nienawidzą i zrobią wszystko, żebyś zniknął im z drogi. Huh.. można się przyzwyczaić, przynajmniej w moim przypadku, bo właśnie bardzo dużo ludzi ma mnie dosyć i cieszyliby się gdybym jakimś cudem przeniósł się z ich drogi do trzeciego wymiaru, jakkolwiek banalnie to brzmi.

- Jeju ile ty się możesz szykować? – zawołałem przez drzwi do dziewczyny siedzącej w środku

Odpowiedziała mi cisza.

Po jakimś czasie w końcu wypełzła z łazienki i mogliśmy iść do samochodu i pojechać na miejsce. Tym razem drogę pokonaliśmy szybciej niż wczoraj. Dosłownie 20 minut później, już siedziałem w otoczeniu znajomych twarzy.

- Przestańmy się zachowywać jak pieprzone baby na wieczorku herbacianym – powiedziałem ostro do wszystkich, na brak jakichkolwiek reakcji z ich strony
- Skoro jesteś taki pewny w tym co zamierzamy zrobić to nas oświeć geniuszu, a raczej ich bo ja nie biorę w tym udziału – zauważyłem Caitlin, która wstała, zabrała ze sobą Sel i poszły na jakiś spacer czy coś takiego

Zostaliśmy sami, co może nawet jest lepsze.

- Słuchajcie, musimy się w to zaangażować i myśleć racjonalnie – stwierdził John, na co wszyscy mu przytaknęliśmy
- Musimy wymyśleć, coś, czego oni nie będą się spodziewać, a to będzie trudne – dorzucił Luke

Huh, o dziwo, po wyjściu Caitlin wszyscy zaczęli się angażować, co zdecydowanie nakręciło mnie i innych do dalszych rozważań.

- Nie tak trudne jak wam się wydaje – rzuciłem i uśmiechnąłem się z satysfakcją
- Co masz na myśli? – odezwał się Tyson
- Oni tylko udają takich hop do przodu a w rzeczywistości to zwykłe, bezbronne dzieci bojące się ciemności – zakpiłem
- Mam nadzieję, że się nie mylisz stary.. – rzucił dość niepokojąco Luke
- Słuchajcie, plan jest taki. Spotkamy się z nimi w celu „rozmowy pokojowej” – zrobiłem cudzysłów palcami – powiemy im co i jak i jeśli będą na tyle głupi żeby z nami zaczynać to po prostu się ich pozbędziemy, chyba łatwe nie?
- A jeśli oni pierwsi się nas pozbędą na tej „rozmowie pokojowej” – spytał dość zmartwiony Jeth
- Jeth, stary, ile my mamy lat? Nie damy się zaskoczyć chyba nie? – powiedziałem zachęcająco – nie jesteśmy debilami, nie uda im się wymknąć poza nasz plan – powiedziałem nie do końca pewny swoich słów co dało się usłyszeć w moim głosie i sposobu mówienia

Wszyscy przytaknęli, ale to nie było wystarczające, mogłem się mylić, poważnie mylić. Może mam ich za głupszych niż w rzeczywistości są? Może oni mają już jakiś super plan i to nas załatwią? Albo co gorsza położą łapy na..? Nie chciałem o tym myśleć dlatego obmyśliliśmy razem jeszcze kilka innych strategii, kiedy temat oddalił się od naszej „pracy” i ulokował się na naszym życiu prywatnym.

- Właściwie, to coś się tutaj pozmieniało? – spytałem zaciekawiony, czy podczas mojej nieobecności z powodu tej całej nieudanej „kariery” są jakieś zmiany
- Oprócz tego, że John ma dziewczynę to nie – wypalił Jeth na co od razu zarobił kopniaka od Johna
- Ło stary, kto to? – moja ciekawość sięgała najwyższego powodu
- Taka jedna.. – mruknął cicho John
- Caitlin – uprzedził go Luke
- Ło – moje zdziwienie było nie do opisania – nigdy bym się tego nie spodziewał
- To jest nas dwóch – dodał Jeth wyraźnie rozbawiony miną John’a

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, kiedy po raz kolejny powróciliśmy do tematu naszej „pracy”. Po raz kolejny omówiliśmy co i jak, po czym skończyliśmy i wszyscy – z wyjątkiem mnie i Johna – się rozeszli. Siedzieliśmy w dość długiej ciszy, która przerwała wbiegająca Caitlin. Widziałem przerażenie w jej oczach, ale też strach, żal i poczucie winy. Była mocno zdyszana jakby przed kimś uciekała czy coś.

- Justin… ja… - zaczęła jąkając się
- Caitlin spokojnie okej? Powiedz powoli o co chodzi i co się stało, że jesteś w takim stanie – posłałem jej uspakajający uśmiech
- Ja.. byłam z Sel na tym spacerze i wtedy… jacyś kolesie podbiegli i… - zawahała się bo łzy napłynęły jej do oczu

Pomimo, że byłem wkurzony, starałem się zachować spokój żeby nie wybuchnąć w takiej chwili. Musiałem dowiedzieć się więcej.


REGULAR’S POV:

- Chodź Sel – mruknęła Caitlin i wyciągnęła dziewczynę na krótki spacer

Obie wyszły z „tajnego” miejsca spotkań i poszły chodnikiem wzdłuż ulicy. Przez cały czas śmiały się i wygłupiały, jak typowe dziewczyny. Przykuły uwagę niejednej osoby, ale nie specjalnie były tym przejęte. Najwyraźniej były w tym swoim „babskim świecie”, jakkolwiek żałośnie to brzmi. Było różowo do czasu kiedy na ich drodze stanęło około sześciu mężczyzn poubieranych w czarne ubrania i kominiarki.

Drobniejszą i niższą brunetkę – Selenę – od razu ogarnął strach, zaś druga dość wysoka dziewczyna o ciemno blond włosach – Caitlin – utrzymywała się przy zdrowych zmysłach i nie panikowała.

- Jakie miłe spotkanie – odezwał się najwyższy z pośród nieznajomych i podszedł bliżej Caitlin
- Spierdalaj – warknęła Caitlin nie mając ochoty na jakiekolwiek pogaduszki z gangsterami czy Bóg wie czym byli

Mężczyzna odpowiedział jej głupkowatym śmiechem, na co dziewczyna splunęła. Zajęła się jednym, kiedy pozostała piątka otoczyła Sel.

- Możecie się odpieprzyć? – ponownie spytała z gniewem
- W gruncie rzeczy tak, ale fajnie jest się czasem zabawić – mruknął i złapał ciemną blondynę za ramiona
- Zabieraj te cholerne łapy – bąknęła ostro
- Nie boję się ciebie, kochanie – uśmiechnął się szyderczo przyciągając ją bliżej siebie
- Po pierwsze, nie nazywaj mnie kochaniem, bo tym dla ciebie kurwa nie jestem, po drugie, weź znajdź sobie prywatną prostytutkę i zaspokój swoje potrzeby bo masz cholerny ból dupy, a po trzecie puść mnie do cholery! – wykrzyczała wszystko po kolei

Mężczyzna ponownie odpowiedział jej śmiechem, szyderczym, obrzydliwym śmiechem, który przeszył jej uszy. Głośno przełknęła ślinę ale starała się być silna i nie załamać głosu.

- Masz śmiech jak świnia płacz wiesz? – zapytała z sarkazmem
- Miło mi to słyszeć, piękna
- Nie nazywaj mnie tak – w tym momencie Caitlin przełamała się i pociągnęła mężczyznę w dół za ramiona po czym uderzyła go z kolana w brzuch i między nogi

Mężczyzna od razu upadł  na ziemię i zwijał się z bólu. Ten moment dziewczyna uznała za najlepszy do ucieczki i tak zrobiła. Chciała jeszcze zabrać Sel, ale gdy odwróciła wzrok nie było jej, ani tych kolesi, którzy przy niej stali. Wściekła, zła, smutna, przestraszona od razu pobiegła do miejsca, z którego godzinę temu wyszła w towarzystwie drobnej brunetki. Miała nierówny oddech, a jej klatka piersiowa poruszała się bardzo szybko.

JUSTIN

Caitlin opowiedziała nam o wszystkim po czym spojrzałem na nią spojrzeniem, które prosiło, aby powiedziała, że kłamie. Odpowiedziała mi tylko tym, że mówi prawdę.
Nie mogłem jej winić, przecież nie dałaby rady sześciu mężczyznom, jednemu tak, ale reszcie na pewno nie, a tym bardziej, że moja dziewczyna nie należała do typu pyskatych czy takich, że potrafiłaby uderzyć kogoś kogo się boi.
Zacząłem się zastanawiać gdzie teraz jest, czy bardzo się boi, co z nią robią, jak się czuje, czy jest cała… Och.. mógłbym wymieniać w nieskończoność ale po co?
W tym momencie wiedziałem, że muszę ją znaleźć, choćbym miał się dokopać do jądra ziemi i je również przebić, żeby chociaż ją zobaczyć i upewnić się, że wszystko z nią w porządku.

_______________________________________________________________________
Przepraszam, że mnie długo nie było i nie dodałam rozdziału, ale nie miałam ani czasu ani zbytnio ochoty na pisanie go, teraz postaram się dodawać rozdziały w jakimś krótkim okresie czasu ale nic nie obiecuję, jeśli macie pytania ub coś piszcie w komach albo co tam chcecie :)

1 komentarz: