SELENA
Następnego
dnia obudziłam się dość wcześnie. Od razu włączyłam komputer i sprawdziłam
serwis informacyjny. Nadal na stronie głównej był post, który napisałam. Od
wczoraj miałam plan, a właściwie cel. Poznać Justina, porozmawiać z nim i
wyjaśnić te plotki. To pewnie głupie, nigdy nie wyjaśniłby niczego jakiejś
nieznajomej dziewczynie. Wiedziałam, że będzie to wręcz niewykonalne, ale
chciałam dopiąć swego i udowodnić, że on wcale nie jest taki, jakiego go
opisują. Czytałam jeszcze chwilę te wszystkie plotki, kiedy do pokoju weszła
moja siostra.
- E!
Wstawaj! - krzyknęła już od progu
- Ślepa
jesteś? Nie widzisz, że już nie śpię? - zapytałam patrząc na nią idiotycznym
spojrzeniem
Patrzyłyśmy
na siebie przez około 2 minuty, ktoś obcy powiedziałby, że jesteśmy
nienormalne. Julie stała jeszcze chwilę w drzwiach, po czym wyszła i nimi
trzasnęła. Dotarło do mnie, że ma jakiś problem, że nie wie co ma zrobić, że
nie ma z kim porozmawiać. Szybko się ubrałam i poszłam do niej. Siedziała na
parapecie i patrzyła przez okno. Na jej twarzy nie widniał już uśmiech,
wyglądała, jakby naprawdę ktoś ją skrzywdził.
-Mała,
przepraszam... - podeszłam i przytuliłam ją
- Nie masz
za co, nic nie zrobiłaś... - spojrzała w moją stronę po czym szybko odwróciła
głowę
- Co jest?
Widzę, że coś się dzieje, powiesz?
- Nic..
wszystko jest okej
- Julie,
widzę.. nie oszukasz mnie, znam cię za dobrze
- Naprawdę
wszystko jest okej
- Słuchaj,
jestem twoją siostrą i naprawdę widzę, jak coś jest nie tak, a teraz mów
- Wszystko
jest dobrze - w tym momencie po jej policzku spłynęła łza, malutką strużkę od
razu wytarła szybkim ruchem ręki
- Gdyby było
dobrze to nie płakałabyś...
- Nie płaczę
- kolejna łezka popłynęła ścieżką poprzedniej
- Wiem, że
mnie okłamujesz i nie rozumiem czemu.. nie ufasz mi? - zapytałam siadając na
krześle
- Ufam..
tylko... nie chcę o tym z nikim gadać.
Możesz zostawić mnie samą?
- Dobrze,
jak będziesz miała ochotę gadać, to po prostu przyjdź
Wstałam i
wyszłam tak jak mnie prosiła. Po kilkunastu minutach zapomniałam o tym i
zajęłam się tą sprawą. Chciałam osiągnąć swój cel, ale bałam się.. znowu się
bałam. W domu nie miałam z kim pogadać, w realnym świecie też, tylko w
Internecie miałam jedną jedyną przyjaciółkę,
Valin. Nigdy się z nią nie
spotkałam, nigdy jej nie widziałam, nawet zdjęcia nie chciała mi przysłać.
Zastanawiało mnie to i myślałam, że to może jakiś oszust, jakiś 50 letni dziad
szukający panienki. Kiedyś zaproponowała mi spotkanie, ale odmówiłam. Szczerze
to się bałam. Z jednej strony ufałam jej z drugiej bałam się spotkać. Po
obiedzie poszłam do pokoju włączyłam komputer i weszłam na czat, na którym
codziennie pisałam z Valin. Była dostępna więc napisałam do niej. Po 5 minutach
rozmowa rozkręciła się. Jak zawsze miałyśmy milion tematów do rozmów.
Niespodziewanie Valin znów spytała się o spotkanie. Postanowiłam, że będę
odważna i zgodziłam się. Miałyśmy spotkać się jutro o 16 pod starą biblioteką.
Troszkę zdziwiło mnie miejsce, tam praktycznie nikt nie chodzi. Zero żywej
duszy. Zaniepokoiło mnie to, jednak przypomniałam sobie o moim postanowieniu.
Do końca dnia w domu był spokój. Wieczorem zaraz po kolacji usiadłam sama w
swoim pokoju i włożyłam słuchawki w uszy puszczając piosenkę. Oddałam się jej w
pełni i zaczęłam tańczyć do jej rytmu. Kiedy już przyszło jej zakończenie
usiadłam spokojnie w miejscu skąd poprzednio porwał mnie jej charakter. Przez
dłuższą chwilę siedziałam z głuchą ciszą w uszach. Zero dźwięku, zero muzyki, po
prostu cisza. Nie za bardzo zwróciłam na to uwagę, położyłam się i momentalnie
usnęłam. Następnego dnia obudziłam się o 10. Od razu pobiegłam do łazienki i
umyłam ciało moim truskawkowym żelem pod prysznic. Kochałam ten zapach,
szczególnie w późniejszym połączeniu z perfumami. Od roku było tak samo.
Sprawdzone perfumy i ten sam środek czystości, jeśli można to tak nazwać.
Połączenie tego nie było drogie więc mogłam pozwalać sobie na to cały czas.
Teraz również tak zrobiłam. Po wyjściu z łazienki, założyłam moje jeansowe
spodenki i białą koszulkę na ramiączka. Rozczesałam i wysuszyłam włosy,
układając grzywkę na bok. Chwyciłam kosmetyczkę ze stoliczka który stoi w
centrum mojego pokoju. Wyjęłam z niej kredkę, tusz, puder, pomadkę i eyeliner.
Zrobiłam delikatny make-up żeby nie wyglądać jak plastikowa lalka. Dochodziła
godzina 12. Zeszłam na dół i od razu skręciłam w prawo kierując się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaświeciła przede mną
pustkami. Był jeden plasterek sera, jeden szynki, dwa jajka i masło. Wyjęłam to
wszystko i połączyłam w jajecznicy. Połączenie tych wszystkich składników wyszło
całkiem nieźle. Zjadłam ze smakiem i usiadłam w salonie przed telewizorem.
Włączyła i od razu moim oczom ukazały się wiadomości a na samej górze nagłówek:
„DZISIAJ
NAJBOGATSZE MAŁŻEŃSTWO W MIEŚCIE ZGINĘŁO W WYPADKU SAMOCHODOWYM , OSIERACAJĄC
DWÓJKĘ SWOICH CÓREK!”
Pod spodem
widniały numery rejestracyjne samochodu, który został doszczętnie zniszczony
przez jadący tir.
- Przecież
to mama i tata.. – powiedziałam a w moich oczach momentalnie zebrały się łzy
Nie
potrafiłam ich powstrzymać i słony płyn wypłynął mi z oczu w małych strużkach.
Chciałam być silna, ale nie udawało mi się. Nagle olśniło mnie, że to dzisiaj
miałam się spotkać z Valin. Postanowiłam być silna i wyłączyłam telewizor, nadal
myśląc o tym co się stało. W mojej łowie siedziało mnóstwo myśli, jedne
związane z rodzicami inne z Valin, a jeszcze inne z siostrą i jak mam jej o tym
powiedzieć. Musiałam. To był mój obowiązek. Jestem dorosła i teraz to ja muszę
się nią zaopiekować. Zegar wybijał godzinę 14. Wstałam z kanapy w salonie i
pobiegłam do pokoju. Poprawiłam fryzurę i makijaż, popsikałam się perfumami,
ubrałam buty, zgarnęłam telefon z szafki nocnej, nałożyłam bluzę i wyszłam z
domu. Dokładnie zamknęłam drzwi, żeby nikt nie miał możliwości wejścia tam oraz
włączyłam alarm, który miałby chronić domu jeszcze lepiej. Odeszłam kawałek i
po drodze schowałam klucze do torebki. Kierowałam się w stronę przystanku, z
którego miałam wyruszyć w określone miejsce. Ludzie patrzyli na mnie jak na
dziwadło. Wiedzieli, że jestem córką Casandry i Marc’a Gomez. Ich wzrok
sprawiał, że czułam się bardzo niekomfortowo. Miałam ogromną ochotę odwrócić
się i krzyknąć czemu się na mnie gapią. Nie zrobiłam tego, mam choć odrobinę
kultury w sobie. Usiadłam na zimnej ławeczce z drewna, chociaż teraz go nie
przypominała. Cała zniszczona, obmalowana wulgaryzmami i niestosownymi
obrazkami. Nigdy w życiu nie robiłam czegoś takiego, może dlatego że nie miałam
z kim… Siedziałam tak bez celu około 20 minut, kiedy w końcu upragniony przeze
mnie autobus podjechał. Zerwałam się i wsiadłam do środka. Usiadłam na samym
końcu sama na dwu osobowym miejscu. Nie zwróciłam uwagi, kiedy do autobusu
wszedł jakiś alkoholik wymuszając pieniądze. Bałam się, że wysiądzie tam gdzie
ja, potem pójdzie za mną, pobije, ukradnie klucze a potem wyniesie mi cały dom.
To byłoby najgorsze, bo gdzie bym wtedy poszła, jeszcze ja to jakoś, ale moja
siostra? Co z nią? Powinna mieć normalny dom pomimo tego wszystkiego co się
stało. Powinna mieć rodzinę, może i nie pełną, ale zawsze to coś. Jechałam jeszcze
przez 10 minut, kiedy zauważyłam przystanek, a właściwie budkę, gdzie powinnam
wysiąść. Zrobiłam to i poszłam w stronę starej biblioteki. Na moim zegarku była
15.40 akurat tyle, ile potrzebowałam na dojście. Zaczęłam zastanawiać się, jak
Valin wygląda, jaki ma kolor ozu, czy jest wysoka, czy miła, czy może jednak
samolubna, oschła i wredna. Kłębiło się to w mojej głowie i nawet to miłosierne
błaganie o zaprzestanie nie pomagało. Byłam już prawie na miejscu. Zostało jeszcze 5
minut dlatego usiadłam na schodkach i założyłam kaptur od bluzy na głowę. Czas
okropnie mi się dłużył, oddech nie był równomierny, ręce były zimne a serce
waliło jak oszalałe. Bałam się wstać, nogi miałam jak z waty i upadek byłby
normalną rzeczą. Dodałam sobie w duchu słów otuchy, ale to nie podziałało, to
tak jak bym rozmawiała wtedy z samą sobą bo tak samotna jestem. Minęły dopiero
dwie minuty a ja miałam wrażenie jakby minęło z osiem lat. Niespokojnie
sprawdzałam telefon, raz patrząc na godzinę, innym razem modląc się żeby teraz
zadzwoniła moja mama i zapytała gdzie jestem. To nierealne, ale nadal nie
mogłam przyjąć tego do wiadomości.
- Nudy
niemiłosierne, przyrosnę do tych schodów… - pomyślałam i posmutniałam jeszcze
bardziej
Nagle moim
oczom ukazał się Justin, tak ten Justin, który szedł w moją stronę. W mojej
głowie siedziały już tylko te myśli: „Co on tu robi?” „Gdzie jest Valin” „Jest
tu specjalnie czy przypadkowo?”. Wtedy o mało co nie dostałam zawału. Chłopak
podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic.
- Hej, ty
jesteś Selena? – zapytał i ściągnął swój kaptur z głowy
- Tak, co…
co ty tu robisz? – wstałam i również zrobiłam to co on
- Wiesz
trudno mi się przyznać, ale to ja udawałem Valin…
- Co?!
- Nikt taki
nie istnieje, widziałem cię kiedyś na mieście, jako jedyna nie uciekałaś z
mojego otoczenia, wiedziałem że twoi rodzice są najbogatsi i znalazłem cię na
czacie, chciałem cię poznać… w końcu stawiłaś się w mojej obronie na tym
blogu.. – uśmiechnął się dyskretnie
- Czemu
chciałeś mnie znaleźć? Nic ci nie zrobiłam, moi rodzice też nie. Chcesz kasy?! –
warknęła ostro
- Nie, nie
chce… Wystarczy mi tyle ile mam. Chciałem ci podziękować. Nie znasz mnie a
broniłaś mnie
- Musiałam,
to chodzi o honor, nikogo nie mogą obrażać.. – również się uśmiechnęłam
- A więc… no…
wiesz.. Dziękuję
- Ciężko ci
się to mówi co nie? Pewnie nikogo w życiu nie przepraszałeś…
- Masz rację,
reszta kończy inaczej, ale nie ty…
- Nie ja? –
zapytałam z niedowierzaniem i wielkim nie zrozumieniem w głosie
- No tak, ty
nie – znowu usłyszałam te słowa wypowiadane przez brązowookiego chłopaka
Zapadła
cisza. Spojrzałam na niego po czym szybko spuściłam głowę. Widziaąłm ,że nie
interesowało go to. Zaproponował mi spotkanie żeby wycedzić przez zęby to durne
puste przepraszam?
- I nie
tylko po to.. – zaczął spowrotem
- Czyli?
Czego chcesz? Pracy, pieniędzy, alkoholu? Czego?! – ostatni wyraz wykrzyknęłam
- Nie chcę! –
również podniósł głos
Po raz
kolejny posmutniałam. W moich oczach zebrało się kilka łez ale nie chciałam
tego pokazać. Pewnie teraz myślicie, czemu ryczysz? Temu, że nie mogę tego
znieść. Stoi przede mną osoba, która siedzi mi w głowie 24 godziny na dobę 7
dni w tygodniu, a nie mogę powiedzieć co tak naprawdę czuję.
-
Przepraszam – powiedział zauważając, że łzy wypłynęły mi z oczu
- Nie masz
za co
- Mam –
złapał mnie delikatnie za brodę i podniósł mi głowę do góry
Byłam
zszokowana, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu mam się uśmiechnąć,
może posmutnieć. Znowu byłam zmieszana.
- Oszukałem cię,
nie powiedziałem ci prawdy… naprawdę nie chciałem – ciągnął dalej
- To ja
przepraszam, wydarłam się tak na ciebie jakbyś zabił mi rodziców – wtedy nie
potrafiłam powstrzymać łez i po prostu popłakałam się
Justin
zauważył moje łzy. Chciała je szybko wytrzeć, jednak wyprzedził mnie. To było
miłe, słodkie, ale nie mogłam robić sobie żadnych nadziei. Nie znam go, on mnie
tak ja go nie, ja znam Valin . Dziewczynę z Internetu a nie chłopaka z szarej
rzeczywistości.
- Nie płacz,
jesteś zbyt piękna żebyś mogła zalewać się łzami, proszę.. – wypowiedział to z
ogromną czułością
To było
najpiękniejsze zdanie jakie kiedykolwiek usłyszałam. Ten cham, za którego go
uważali, potrafił powiedzieć to tak czule, z takim zainteresowaniem.
- Piękna? Ty
chyba pięknej nie widziałeś…
- Masz rację
nie widziałem, ale teraz widzę
- Dzięki, że
to mówisz, ale ja wiem że to tylko z grzeczności
- Wcale nie,
ja nic nie robię z grzeczności, nie wiem co to znaczy, nikt mnie tego nie
nauczył, jak coś mówię, to mówię z serca i głowy, a nie ze względu że tak
wypada – uśmiechnął się do mnie
- Przestań, na
pewno wiesz co to grzeczność – odwzajemniłam uśmiech
- Naprawdę
nie wiem, nie mam rodziców, nie mam nikogo, tylko siostrę…
- Siostrę? –
zapytałam ze zdziwieniem na twarzy
- Tak, mam
siostrę. Chodź pokażę ci coś dobrze? – zapytał trochę smutniejąc
- Okej
Poszłam
zaraz za nim. Przeszliśmy kilka przecznic, potem poszliśmy w boczą ścieżkę,
potem malutkim laskiem około 20 metrów, a wtedy moim oczom ukazał się dom. Ogromny dom z
kratami w każdym oknie i ogrodzeniem z drutu kolczastego i monitoringiem. Nie wiedziałam co to ma znaczyć.
- Słuchaj,
nie mówię o tym nikomu, ale ty mnie znasz, pisałaś ze mną od miesięcy. Wiem, że
mogę ci zaufać, dlatego jak już spytałaś to powiem ci. Widzisz ten dom prawda?
- Widzę i
spokojnie możesz zaufać i tak nie mam komu powiedzieć, no chyba że pluszaki mojej
siostry się liczą…
- Mam nadzieję, to jest rodzinna tajemnica. To jest
mój dom…
- Twój?
Przecież mieszkasz gdzie indziej…
- Tak, w
tamtym domu mieszkam przy kumplach, w tym kiedy ich nie ma. A teraz powiem ci
coś co cię zszokuje. Proszę nie uciekaj i nie bój się, jesteś bezpieczna.
- Nie
ucieknę, obiecuję, nie jestem taka strachliwa za jaką mnie mają –
odpowiedziałam patrząc na chłopaka
- To mój
rodzinny dom. Moi rodzice nie żyją, tata od 3 lat mam od roku. Oboje z nich
zabiła właśnie moja siostra. Jane ma 16 lat i jest chora. Dlatego jest takie
zabezpieczenie. Nie była świadoma co robi i kiedy tata próbował złapać ją jak
uciekała z domu zabiła go jakimś pierwszym lepszym nożem który zawsze zabierała
ze sobą, z mamą robiła to samo. Kiedy zostałem z nią, nie chciałem, aby
zajmowali się nią obcy ludzie. Założyłem stalowe kraty, ogrodzenie, monitoring.
Przychodzę tu, kiedy ona już śpi. Wtedy zamykam się w pokoju, a potem jeszcze zamykam
żelazną bramę, żeby nic mi nie zrobiła. Nie raz próbowała. Ale jestem
silniejszy od niej, stąd moja figura. Ćwiczę na siłowni, żeby Jane nie miała
nade mną przewagi. Kiedyś uciekła. Musiałem ją goić po całym lesie, a że jest
szybka było mi trudno, potem musiałem pokazać jej kto rządzi i zabrać ją do
domu. Pomimo tego, jaką krzywdę mi wyrządziła to i tak ją kocham, a teraz mam
okazję komuś powiedzieć. Przyjaciele wyśmialiby mnie, nie chcieliby się ze mną
zadawać. Ludzie opisują mnie jako gangstera, niebezpiecznego 19 latka, postrach
całego Stratford. Nie jestem taki… Tak, biję ludzi, ale tylko tych którzy zagrażają
mojemu życiu lub Jane… Wiem, nie znam cię i możesz pomyśleć, że to wymyślam,
ale po co bym to robił? – wypowiedział to z ogromnym smutkiem na twarzy po czym
po jego poliku spłynęła jedna pojedyncza łza
- Justin,
wierzę ci. I znasz mnie. Pisaliśmy ze sobą około pół roku jak nie więcej. Wiesz
o mnie wszystko a ja wiem coś o tobie, pomimo tego, że zmieniłeś imię. Bardzo
mi cię szkoda, ale też nie mam rodziców, zginęli dzisiaj. Zostałam sama z
siostrą nazywa się Julie i ma 17 lat. – Powiedziałam, zaczynając łkać
- Selena,
wiem. Dlatego ci to mówię. Chcę cię poznać bliżej, dlatego na początku ci mówię,
żebyś wiedziała jaki jestem i jakie konsekwencję są znajomości ze mną… Chcę być
szczery i naturalny a nie sztuczny i perfekcyjny..
- Doceniam to,
najbardziej cenię w ludziach szczerość i naturalność, nie lubię sztucznych
ludzi– moje policzki zamieniły się w ogromny wodospad
- Nie
płacz.. – wypowiedział to z taką czułością jak wcześniej po czym przytulił mnie
delikatnie
Poczułam się
wspaniale. Nie znam go osobiście, ale wiedziałam, że nie jest takim egoistą,
jakim ludzie go piszą. Jest zwykłym 19 latkiem. Chociaż nie takim zwykłym.
Widział śmierć każdego z rodzica, teraz musi opiekować się siostrą, a właściwie
chce, bo gdyby nie chciał mógłby ją gdzieś oddać albo zabić. Do tego potrafi
być delikatny, czuły. Nie miałam mu za złe, tego że mnie okłamał. W końcu mówił
o sobie, tylko podawał się za Valin.
-
Przepraszam, nie powinienem.. – speszył się i puścił mnie w mgnieniu oka
- Spokojnie –
uśmiechnęłam się
- Właściwie
powodem naszego spotkania jest co innego… Tak owijam w bawełnę, tak jestem
tchórzem, tym cholernym tchórzem
- Mów,
słucham cię cały czas
- Chciałem
cię poznać osobiście, bo.. po prostu bardzo mi się spodobałaś. Nie tylko ze
zdjęć ale i z rzeczywistości. Widziałem cię miliony razy na ulicy, w sklepie, w
drodze na autobus… Wiem to brzmi jakby cię śledził, ale nigdy tego nie robiłem,
dlatego chciałem się spotkać, żeby cię poznać i powiedzieć ci to prosto z
mostu, ale stchórzyłem… Zarywać do nic nie znaczącej dziewczyny to nie to samo
co powiedzieć to tej właściwiej… -
uśmiechnął się i odwrócił głowę żebym nie zauważyła tego strachu przed
odpowiedzią
- Justin… -
zaczęłam niepewnie – ja cię właściwie nie znałam.. tak nie znałam, ale broniłam
cię, nie chciałam żeby ktoś cię krytykował chociaż nie zna prawdy, bolało mnie
jak cię wyzywali… Zawsze zastanawiało mnie czemu oni ci to robią, nikomu nie
powiedziałam prawdy oprócz Valin, to znaczy tobie. Wiesz o tym co pisałam na
twój temat… Czy to, to coś zmieniło?
- Nie.. o
tym dowiedziałem się właściwie na końcu. Już wcześniej chciałem podejść
zagadać, ale bałem się odrzucenia, wyśmiania…
- Myślisz,
że ja nie? Mi nie wypada podejść i powiedzieć: hej cześć jesteś boski chcę cię
mieć… to byłoby co najmniej dziwne…
- No trochę…
- Sam
widzisz. Nigdy nie zrobiłam pierwszego kroku, nigdy nie gadałam z żadnym chłopakiem,
oprócz nauczycieli.. Dosłownie nigdy. Nie wiem jak to się robi nie umiem…
- Umiesz –
uśmiechnął się i podszedł bliżej mnie
- Nie umiem…
taka prawda nie ma co ukrywać.
- Gdybyś nie
umiała to nie gadałabyś ze mną, a tym bardziej nie o tym – Uśmiech nie schodził
mu z twarzy
- Masz
trochę racji… Która godzina?
-
Siedemnasta czterdzieści pięć, a czemu pytasz?
- A tak po
prostu…
- To teraz
skoro już cię znam osobiście, może pójdziemy do tej cukierni obok szpitala?
- Bardzo
chętnie – uśmiechnęłam się i przygryzłam delikatnie wargę
Szliśmy
około 20 minut. Cały czas gadaliśmy. Rozmowa była bez sensu, ale kleiła się i
to był powód dla którego ją ciągnęłam. Tematy były różne, od zainteresowań, po
jedzenie i ciuchy. Każdy kto to słyszał pewnie myślał, że się naćpaliśmy. Dla
mnie to było takie piękne, że aż nieprawdziwe. Byliśmy już prawie na miejscu,
kiedy w oddali zobaczyłam moją siostrę Julie. Wyglądała jak prostytutka, czarna
miniówa, czerwone szpile, ostry makijaż i wsiadała do auta jakiegoś faceta.
Zdziwiłam się i przestraszyłam w jednym, ale nie mogłam zareagować,
pomyślałaby, że ją śledzę czy coś a tego nie chcę. Weszliśmy do cukierni i siedliśmy
w stoliku pod samą ścianą, gdzie nikogo nie było. Obecność Justina wywołała
małe zamieszanie, ale kiedy ludzie zorientowali się, że jest ze mną uspokoili
się i dalej prowadzili rozmowy, a inni korzystali z komputerów. Justin zamówił
nam herbatę z cytryną i po ciastku. Usiadł naprzeciwko mnie i czekaliśmy
aż pracownica cukierni przyniesie nam zamówienie.
- Wiesz… mam
wrażenie jakbym znał cię od miliona lat – zaczął mówić dość cicho
- Mi też się
tak wydaje, spodziewałam się dziewczyny, a tutaj taka niespodzianka –
uśmiechnęłam się
- Lubię
zaskakiwać – odwzajemnił mój uśmiech swoim
__________________________________________________________
I jak wam się podoba? przepraszam za taką długą przerwę :c
Piszcie w komentarzach jak się podoba :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz